[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dopiero była za kwadrans dziewiąta, ale gdyby Blair napiła się jeszcze trochę coli, za-
chciałoby jej się siusiu. Tak naprawdę miała ochotę na kieliszek wódki, ale przy jej szczęściu
Owen Wells wejdzie dokładnie w chwili, gdy ona wypije alkohol. Potwierdziłaby jego oba-
wy, że jest zwykłą, szurniętą, imprezową dziewczyną, która chce się dostać do Yale tylko po
to, żeby się upić i uwieść kapitana drużyny, przy lej okazji zachodząc w ciążę i potem zmusić
niewinnego, uczciwego studenta Yale do małżeństwa i harowania na nią jak niewolnik, żeby
do końca swoich dni mogła żyć tak, jak się przyzwyczaiła.
I wtedy właśnie wyjątkowo zadbany biznesmen siedzący przy barze obrócił się na sto-
iku barowym pomalowanym na złoto i uśmiechnął się do niej. Miał falujące ciemne włosy, ja-
snoniebieskie oczy z długimi rzęsami i wyraziste, łukowato wygięte brwi. Jego twarz i dłonie
były mocno opalone, jakby grał w tenisa na słońcu przez cale życie. Był we wspaniałym gra-
natowym garniturze z wełny, śnieżnobiałej koszuli i miał proste złote spinki przy mankietach.
Blair zwykle nie zwracała uwagi na starszych facetów, ale ten prezentował się rewelacyjnie.
- Jesteś może przypadkiem Blair Waldorf? - zapytał znajomym, głębokim głosem.
- Tak. - Blair kiwnęła głową niepewnie.
Zsunął się ze stoika i podszedł do stolika, zostawiając za sobą przy barze pustą szklan-
kę. Wyciągnął dłoń.
- Jestem Owen Wells.
- Cześć! - Blair skoczyła na równe nogi i wzięła jego dłoń, czując się kompletnie za-
gubiona. Przede wszystkim Owen Wells był kolegą jej ojca, więc powinien być stary, zle
ubrany, łysiejący i tłusty. Nie, żeby jej ojciec taki wyglądał. Codziennie ćwiczył z osobistym
trenerem, nosił ubrania najlepszych projektantów i miał wspaniałe włosy. Ale był gejem. Po
drugie, Owen Wells powiedział, że założy krawat Yale. a ten facet w ogóle nie nosił krawata,
miał białą koszulę rozpiętą tak, że mogła dojrzeć brzeg czystego białego podkoszulka na mu-
skularnej klatce piersiowej, która pewnie była tak samo opalona jak reszta ciała.
Nie, żeby Blair się zastanawiała, jak wygląda reszta jego ciała.
Po trzecie, nie spodziewała się, że Owen Wells będzie tak przystojny. Wyglądał jak
Cary Grant w Niezapomnianym romansie i Blair miała ochotę rzucić mu się w ramiona i po-
wiedzieć mu, żeby zapomniał o Yale, bo należy do niego. Cala.
Wreszcie oprzytomniała i zdała sobie sprawę, że nadal trzyma dłoń Owena. Potrząsnę-
ła nią, starając się to zrobić pewnie i mocno, przerażona tym, że absolutnie nie jest w stanie
skupić się na czekającym ją zadaniu. Spotykała się z Owenem tylko z jednego powodu: żeby
zrobić na nim wrażenie i dostać się do Yale.
- Dziękuję, że zadał pan sobie tyle trudu i spotkał się ze mną - dodała pospiesznie.
- Nie mogłem się doczekać - odparł męskim, podniecającym głosem. - Właśnie sobie
przypomniałem, że miałem włożyć krawat z Yale. Przepraszam. Kompletnie wyleciało mi to
z głowy. Nawet widziałem, jak wchodzisz, ale nie pomyślałam, że to możesz być ty. Nie spo-
dziewałem się ciebie tak wcześnie.
Blair natychmiast zaczęła się zastanawiać, czy zauważył, że zaraz po wejściu spędziła
dwadzieścia minut w łazience albo że wycierała nos w serwetkę koktajlową i oglądała twarz
w składanym lusterku Stali, by sprawdzić, czy nic pojawiły się jakiekolwiek skazy, jak jęcz-
mień pod okiem albo - Boże broń - pryszcz.
- Zwykle przychodzę przed czasem - odpowiedziała. - Nigdy się nie spózniam. - Ner-
wowo pociągnęła łyk coli. Czy to dobry moment, żeby mu powiedzieć, jakie wrażenie zrobiła
na niej jego praca przy sprawie między firmą Home Depot a stacją edukacyjną The Learning
Channel? Czy powinna komplementować jego garnitur? Wzięła głęboki wdech i spróbowała
się skupić. - Podoba mi się tutaj - powiedziała i natychmiast pożałowała. To był miły bar, ale
powiedziała to tak, jakby chciała się tu wprowadzić.
Owen odsunął krzesło naprzeciwko niej i gestem wskazał, żeby usiadła.
- Więc możemy zaczynać?
Blair była wdzięczna za jego rzeczowe, spokojne podejście. Usiadła na brzegu wyście-
łanego krzesła i skrzyżowała grzecznie nogi.
- Tak! - rozpromieniła się do niego z entuzjazmem. - Kiedy tylko będzie pan gotów.
Kelner zjawił się, żeby zaproponować Owenowi następnego drinka. Zamówił burbon z
whisky i uniósł brew, patrząc na Blair.
- Mogę zamówić dla ciebie coś więcej niż colę? Obiecuję, że nie powiem Yale ani
twojemu ojcu.
Blair zacisnęła palce u stóp w czarnych szpilkach Ferragamo. Jeśli powie tak, to przy-
zna, że naprawdę ma ochotę na drinka. Jeżeli odmówi, może wypaść zbyt pruderyjnie.
- Poproszę kieliszek chardonnay - powiedziała, dochodząc do wniosku, że białe wino
to najbezpieczniejszy i najbardziej elegancki wybór.
- Powiedz mi, dlaczego Yale powinno cię przyjąć - zaczął Owen, gdy już zamówił
wino. Pochylił się nad stolikiem i zniżył głos. - Naprawdę jesteś tak bystra, jak twierdzi twój
ojciec?
Blair usiadła prosto i zaczęła pod obrusem obracać pierścionek z rubinem na palcu.
- Myślę, że jestem dość bystra, żeby pójść do Yale - odparła spokojnie, przypominając
sobie swoją mowę. - Biorę udział we wszystkich zaawansowanych zajęciach w szkole. Jestem
najlepsza w klasie. Zasiadam w szkolnej radzie pomocy socjalnej i przewodniczę w klubie
francuskim. Jestem opiekunką grupy w nowym programie szkolnym .Jak równa z równą . Je-
stem notowana w krajowym rankingu tenisistek. I w ostatnim roku przewodniczyłam komite-
tom organizacyjnym pięciu imprez charytatywnych.
Zjawiły się ich drinki i Owen podniósł kieliszek.
- A dlaczego Yale? - Upił łyk. - Co Yale może dla ciebie zrobić?
To było dziwne, że Owen nie robi żadnych notatek, ale może tylko ją sprawdzał i cze-
kał, aż przestanie się pilnować i przyzna, że jest dziwadłem, które urodziło się ze srebrną ły-
żeczką w swojej dobrze wychowanej pupie i chce iść do Yale tylko po to, żeby imprezować z
chłopakami z bractwa.
- Jak pan wie. Yale ma znakomity program przygotowujący do studiów prawniczych -
zaczęła, z determinacją chcąc udzielić inteligentnej, rzeczowej odpowiedzi. - Chciałbym w
przyszłości zająć się prawem medialnym.
- Wspaniale. - Owen pokiwał głową z aprobatą. Przysunął krzesło do stolika i mrugnął
do niej. - Słuchaj, Blair, jesteś inteligentna, ambitna. Już wiem, że idealnie nadajesz się do
Yale. i obiecuję, że zrobię wszystko co w mojej mocy, by cię przyjęli.
Był tak przystojny i mówił tak szczerze... Blair poczuła, że się czerwieni. Upiła łyk
wina, żeby trochę się ochłodzić.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]