[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nic nie chcę ci powiedzieć - wypaliła natychmiast. Znowu usłyszała kasłanie
Holly. - Nasze rozmowy nie pozwalają jej spać. Proszę, wyjdź.
Wiedział, że sprzeczanie się z nią jest w tej chwili bezcelowe. Poszedł na korytarz,
zerwał z wieszaka swoją kurtkę i szarpnął za drzwi. Dlaczego był taki wściekły? I na
kogo bardziej: na nią czy na siebie? Wszystko wymknęło mu się spod kontroli. Wcale nie
zamierzał jej pocałować. Kiedy jednak spojrzała na niego tymi swoimi szarymi, dziwnie
smutnymi oczami, zawładnęło nim pragnienie, którego nie potrafił powstrzymać.
Jego wciąż pulsująca erekcja była dowodem na to, że od dłuższego czasu żadna
kobieta nie podniecała go tak mocno jak Emma. Było jednak oczywiste, że ona nadal jest
zakochana w swoim zmarłym mężu. Co prawda Rocco nigdy nie oczekiwał od kochanek
emocjonalnego zaangażowania, lecz wzdrygnął się na myśl o tym, by uprawiać seks z
kobietą, której myśli pochłaniał zupełnie inny mężczyzna.
ROZDZIAŁ PIĄTY
Niedzielna pogoda dopasowała się do nastroju Emmy: było szaro i ponuro, niebo
zasnuwała warstwa ciemnych chmur. Holly nie chciała zjeść śniadania ani lunchu. Ka-
szel, który zaczął się wczoraj wieczorem, przybrał na sile i targał jej delikatnym, osła-
bionym ciałkiem.
- Kiedy wyjdzie słońce? - zapytała dziewczynka, przyciskając nos do okna i wo-
dząc palcami za kroplami spływającymi po drugiej stronie szyby. - Chcę się bawić w
ogrodzie.
- Niedługo przyjdzie wiosna - pocieszyła ją Emma.
Odezwało się w niej poczucie winy, że odrzuciła propozycję Rocca. Trzymie-
sięczny pobyt na włoskim słońcu na pewno wyszedłby na zdrowie jej córeczce. Teraz
jednak nie było już nawet o czym mówić.
Wczorajszy incydent udowodnił jej, że nie może sobie ufać. Starała się o tym nie
myśleć. Skończyła pranie i prasowanie, a następnie obejrzała z Holly film na DVD. Po
południu przyszła starsza para obejrzeć dom. Zachwycali się jego wystrojem i urokiem.
Kilka godzin później zadzwonił właściciel Primrose Cottage. Przekazał jej, że starsi pań-
stwo zgodzili się zapłacić pełną cenę za dom i pragnęli jak najszybciej się do niego
wprowadzić, co już zupełnie załamało Emmę. W nocy nie mogła zasnąć. Sen z powiek
najpierw spędzały jej przyziemne zmartwienia, a potem wspomnienia tamtego przeklę-
tego pocałunku.
W poniedziałek rano Holly obudziła się z wysoką temperaturą. Jej kaszel jeszcze
bardziej się zaostrzył. Emma zabrała ją do lekarza, aby zbadał klatkę piersiową dziew-
czynki.
- Wolałbym przepisać jej słońce i świeże powietrze zamiast antybiotyków - wes-
tchnął ciężko.
Emma poprosiła koleżankę, żeby przejęła jej dzisiejsze obowiązki.
- Nie ma sprawy - odparła Sandra. - Tylko z panią Symmonds będzie kłopot.
Mieszka trochę za daleko, żebym się ze wszystkim wyrobiła.
- Do pani Symmonds sama zajrzę. Wezmę ze sobą Holly.
Emma wiedziała, że prędzej czy później będzie musiała zobaczyć się z wnukiem
Cordelii. Uznała więc, że lepiej mieć to od razu z głowy. Drogi były w znacznie lepszym
stanie niż poprzednim razem, ale musiała uważać na głębokie kałuże, które miejscami
połykały całą szosę. Dojechała na miejsce i zapukała do drzwi. Cisza. Otworzyła je klu-
czem, który dała jej Cordelia. Weszła do środka i od razu zauważyła, że centralne
ogrzewanie jest wyłączone. Wewnątrz wielkiego domu było prawie tak samo zimno jak
na wrzosowisku.
Cordelia siedziała w salonie, w swoim fotelu przysuniętym blisko kominka, w
którym tlił się płomień. Miała zamknięte oczy i bardzo bladą twarz. Na kilka sekund
serce Emmy zamarło. Przypomniała sobie pana Jeffriesa i jego straszliwą śmierć.
Odetchnęła z ulgą, gdy staruszka się poruszyła.
- Dlaczego wyłączone jest... - Urwała nagle, wpatrując się w ręce Cordelii. Popa-
rzona dłoń nadal była zabandażowana, ale ta druga była cała posiniaczona i purpurowa.
Palce były tak spuchnięte, że ręka wydawała się dwa razy większa niż normalnie. - O,
Boże! Co ci się stało w rękę?
- Otworzyłam tylne drzwi, żeby zawołać Thomasa, kiedy nagle podmuch wiatru
pchnął drzwi i przytrzasnął mi palce - wyjaśniła staruszka cichym jak echo głosem. -
Rocco twierdzi, że nie są złamane, bo mogę nimi poruszać. - Jej twarz wykrzywił grymas
bólu, gdy palce lekko drgnęły.
- To musi strasznie boleć.
Emma czuła wręcz fizyczny ból, oglądając dokładnie obrażenia swojej pacjentki.
Znowu zapytała:
- Dlaczego w domu jest tak zimno?
- Ogrzewanie się zepsuło. Rocco chyba mówił, że to coś z bojlerem. - Cordelia
znowu przymknęła powieki.
Zapewne nadal była w lekkim szoku. Wyglądała tak krucho, że coś szarpnęło Em-
mę za serce.
- Gdzie jest Rocco?
- Poleciał do Paryża na spotkanie z jedną ze swoich... przyjaciółek. Chyba dzisiaj.
A może wczoraj? - Cordelia potrząsnęła głową. - Ech, to taki kobieciarz. Dokładnie jak
jego ojciec.
Przez kilka chwil Emma była w takim szoku, że nie potrafiła wydobyć z siebie ani
słowa.
- Chcesz powiedzieć, że zostawił cię samą, ze zranioną ręką, w wyziębionym do-
mu, żeby polecieć na randkę?!
Zatrzęsła się z oburzenia. Rocco D'Angelo był najbardziej nieodpowiedzialnym i
nieludzkim człowiekiem, jakiego w życiu spotkała! Miała ochotę powiedzieć to na głos,
ale przypomniała sobie o zasadach panujących w tym zawodzie. Teraz jej obowiązkiem
było znalezienie dla Cordelii tymczasowego miejsca w pobliskim domu opieki. To było
drastyczne, ale jedyne rozwiązanie.
Emma zerknęła na Holly, która znowu zaczęła kasłać.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]