[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tapicerkÄ….
- Skoro ona nie potrzebuje pieniędzy, to po co wynajmuje
pokoje?
Ariel skinęła głową w stronę Davida.
- Myślisz, że ona chce Davida? - sarknęła Sara.
Przed nimi Phyllis i mężczyzni przerwali pogawędkę.
* Hepplewhite - twórca klasycyzujÄ…cego kierunku w meblarstwie angiel­
skim. Jego meble - głównie mahoniowe - zdobione były często intarsją lub
dekoracją malarską (ornamenty roślinne) (przyp. tłum.).
Jude Deveraux Kuzynki
- Wielkie nieba! - powiedziała pani Vancurren, patrząc na
Ariel. - Co za spojrzenie!
- Proszę nie przejmować się Ariel, ona po prostu denerwuje
siÄ™ poniedziaÅ‚kiem - wyjaÅ›niÅ‚ R.J. i posÅ‚aÅ‚ dziewczynie ostrze­
gawcze spojrzenie za plecami Phyllis.
- Ach, tak - powiedziała pani Vancurren. Usiadła na małej
sofie w salonie i rozłożyła ramiona na oparciu, co uczyniło jej
pokazny biust jeszcze bardziej widocznym. David i R.J.,
z oczami jak spodki, usiedli na kanapie naprzeciwko gos­
podyni. - Domyślam się, że chcielibyście się czegoś o tym
dowiedzieć.
Sara i Ariel usiadły na krzesłach, obitych materiałem w małe
króliczki i wszyscy słuchali, co kobieta miała do powiedzenia.
Gospodyni mówiła, a Sara rozglądała się po pokoju. W oknach
były kraty - żeby dzieci nie wypadły, czy żeby oni nie mogli
uciec? Czy opuścili jedno więzienie tylko po to, żeby znalezć
siÄ™ w innym?
Najpierw pani Vancurren opowiedziała im o sobie, mówiąc,
że nie urodziła się na Wyspie Króla. Wyszła za starszego
człowieka, który pochodził z Pensylwanii, a kiedy on umarł,
ze zgrozą odkryła, że wszystko zostawił swojej pierwszej
żonie. Ona sama dostaÅ‚a jedynie stary dom na wyspie, w któ­
rym dorastał jego ojciec, i maleńką polisę ubezpieczeniową.
Wystarczało, żeby przeżyć, ale o żadnej zabawie nie mogło
być mowy.
- Rozumiecie, co mam na myÅ›li - powiedziaÅ‚a, a obaj męż­
czyzni pokiwali z zapałem głowami.
Sara i Ariel wymieniły spojrzenia. Nie wierzyły w ani jedno
jej słowo. Następnie Phyllis powiedziała im, że Fenny Nezbit
jest nieudacznikiem i kłamcą, ale jest też krewnym sędziego,
a jego rodzina mieszka na wyspie od wieków.
- A zatem w poniedziałek sprawa może różnie się potoczyć.
- Dlaczego miasto byÅ‚o dzisiaj zupeÅ‚nie opustoszaÅ‚e? - za­
pytała Sara.
Jude Deveraux Kuzynki
- Doroczny DzieÅ„ Wieloryba - odrzekÅ‚a Phyllis z uÅ›mie­
chem. - Jesteśmy małą wyspą i wszyscy się znamy, dlatego
robimy różne rzeczy razem. Domyślacie się, jak bardzo byliśmy
zaskoczeni, gdy wróciliśmy i usłyszeliśmy o tym wszystkim, co
się stało.
- Lassiter powiedział, że są jacyś świadkowie, którzy mogą
zeznać, że my... - RJ. nie mógł dokończyć.
- Może i są jacyś świadkowie, ale pytaliście o nich ludzi
szeryfa? - Phyllis zdawała się sugerować, że świadkowie mogą
nie być do końca tym, czym powinni być.
- Tak naprawdÄ™ nie mieliÅ›my szansy, żeby w ogóle z kim­
kolwiek porozmawiać - powiedział David.
- Na waszym miejscu - powiedziała Phyllis konspiracyjnym
tonem - nie przejmowałabym się tym tak bardzo. Jestem pewna,
że sędzia Proctor umorzy cała sprawę w poniedziałek rano,
a caÅ‚a policja wie, że nie zabiliÅ›cie tego psa. Po prostu w prze­
szłości mieliśmy pewne kłopoty z ludzmi z zewnątrz i policja
jest teraz bardzo ostrożna.
- Co takiego się stało, że policja jest tak bardzo podejrzliwa
wobec obcych? - spytała szybko Sara.
Phyllis machnęła ręką, jakby to nie miało znaczenia, po czym
popatrzyła na Ariel i uśmiechnęła się.
- Widzę, że słyszałaś o nas jakieś straszne historie. Jesteśmy
naprawdę niegodziwymi ludzmi. - Powiedziała to tak, jakby
było to największe kłamstwo na świecie.
- Jakie historie? - spytał R.J., wreszcie opadając na oparcie
kanapy. Był światowym mężczyzną i widział wiele kobiet o tak
agresywnym sex-appealu jak ta, ale David przyglÄ…daÅ‚ siÄ™ gos­
podyni z lekko otwartymi ustami.
- Och, no wiecie - powiedziała pani Vancurren, a potem
poruszyła się na kanapie w sposób, od którego zakołysał się jej
obfity biust.
- Nie, nie wiemy. - R.J. popatrzyÅ‚ na niÄ… zwężonymi oczy­
ma, a Sara miała ogromną ochotę go uściskać. Czyżby w końcu
Jude Deveraux
Kuzynki
zaczął rozumieć coś więcej, niż tylko to, co usłyszał, i zajrzał
pod powierzchnię? To znaczy, głębiej niż pod jej ubranie.
Kobieta zerknęła na Sarę, a potem na Ariel.
- Chcecie powiedzieć, że nie słyszeliście, jak porywamy
turystów? - Jej uśmiech miał być zapewne niewinny, ale przy
dwóch trzecich odsłoniętego biustu stracił nieco swój efekt.
-Ludzie z lądu mówią, że aresztujemy turystów i całymi latami
trzymamy ich w więzieniu.
R.J. uniósł brew.
- A nie robicie tego?
Phyllis wzruszyÅ‚a ramionami, a jej prawa pierÅ› niemal wy­
skoczyła z koszuli. Gdy się poruszyła, Sara dostrzegła przód jej
stanika i była pewna, że kobieta ma na sobie Aubade. Skoro nie
miała pieniędzy, to w jaki sposób mogła sobie pozwolić na
francuskÄ… bieliznÄ™?
- Mam jeszcze trochę pracy i jestem pewna, że wy też
chcecie się oddać swym zajęciom. - Spojrzała na mężczyzn
z ukosa, jak gdyby wiedziaÅ‚a, że gdy tylko wyjdzie, caÅ‚a czwór­
ka urzÄ…dzi dzikÄ… orgiÄ™.
Gdy gospodyni wstała, R.J. i David zerwali się jak oparzeni
i Sara przestraszyła się, że poproszą kobietę, żeby została.
- A zatem zostawię was samych sobie - powiedziała Phyllis.
- Przykro mi, że skonfiskowali wasz bagaż, ale na pewno go
odzyskacie.
- A samochód i pieniądze? - niepokoiła się Sara.
- Czy możemy gdzieś tutaj zjeść kolację? - zapytał R.J.
- Och, biedactwa - powiedziaÅ‚a, mruczÄ…c w stronÄ™ męż­
czyzn i ignorujÄ…c pytanie Sary. - Gdybym tylko umiaÅ‚a goto­
wać, przyrządziłabym wam przepyszną kolację. - Zrobiła minę,
która miała świadczyć, że może i nie umie gotować, ale ma,
cóż... inne talenty. - Idzcie do pubu i powiedzcie, żeby dopisali
wasz posiłek do mojego rachunku.
Gdy wychodziła z pokoju, obaj mężczyzni prześcigali się
w podziękowaniach za jej hojność.
Jude Deveraux Kuzynki
Dziesięć minut pózniej cała czwórka schodziła po schodach,
ale Sara się ociągała.
- Co ty robisz? - wyszeptała Ariel.
- Liczę stopnie i sprawdzam, które skrzypią. Jeżeli chcemy
się stąd wydostać, będziemy musieli zrobić to w ciszy, bez tego
alarmu domowej produkcji.
- Dobry pomysł. Kryj mnie - powiedziała Ariel. - Muszę
coś zrobić.
- Ty... - zaczęła Sara, ale Ariel już weszła na palcach
z powrotem po schodach.
Gdy tylko znalezli się na zewnątrz, David zapytał:
- A gdzie ona jest?
- W łazience - odpowiedziała Sara.
- Ariel węszy, prawda? - domyślił się David.
- Nie mam zielonego pojęcia. Zastanawiam się, dlaczego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnos.opx.pl
  •