[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Elan uniósł brwi.
- Czy to jakiś rodzaj cukierków?
- Elan, żartuję. - Nadal się uśmiechała. - Rozpieszczasz mnie,
zapewniając wszystkie możliwe wygody.
S
R
Pogładziła się po brzuchu. Miała na sobie olbrzymi
podkoszulek Elana i bokserki, które jej pożyczył. To ciekawe, że
fizycznie pasowali do siebie tak idealnie, a rozmiary mieli zupełnie
inne.
Elan patrzył na nią z zachwytem.
- Jak cudownie jest słyszeć twój śmiech.
W tej chwili pomyślał, że choć absolutnie nie życzy Sarze
bólu, to nie chciałby, żeby jej kostka szybko się zagoiła. Był
pewien, że Sara czuje się u niego dobrze, może nawet na tyle
dobrze, żeby już nigdy nie wracać do siebie.
Sarze należał się ten odpoczynek i jeszcze nigdy nie czuła się
tak komfortowo, oddając się lenistwu.
Elan drugi dzień uwijał się przy niej, doglądał jej, zgadywał
jej życzenia, a nawet kładł ją spać. Jeszcze nigdy nikt się nią tak
nie opiekował. Elan sprawiał wrażenie, jakby zapomniał o
istnieniu firmy.
Dzisiaj chodził po domu ubrany tylko w sprane dżinsy. Czy
ten facet nie ma nad nią litości? Sara przeżywała męki, patrząc na
jego silne, umięśnione ramiona i przypominając sobie, jak je
ściskała, gdy na niej leżał.
Wiedziała, że Elan robi to celowo. Musiał widzieć, że Sara
nie może się na niczym skupić i że kiedy się do niej zbliża, ona
oblewa się rumieńcem. Poza tym wierciła się na swoim siedzisku,
S
R
a kiedy podchodził i z niewinną miną pytał, co jej jest,
odburkiwała mu tylko.
Ależ on był przystojny. Przełknęła ślinę.
Elan spojrzał na nią znad czasopisma.
- Masz ochotę na masaż? - W kącikach jego ust drżał ledwo
dostrzegalny uśmiech.
- Nie, nie mam ochoty na masaż - mruknęła ze złością. Ta
sytuacja ją przerastała. Nieustannie myślała o kochaniu się z nim. -
O rany, przepraszam. Chyba jestem nieznośna. Muszę być dla
ciebie strasznym ciężarem.
Elan uśmiechnął się szelmowsko.
- A ty byś się mną opiekowała, gdybym został ranny?
- Przechylił głowę na bok.
- Nie ma mowy. Zostawiłabym cię konającego przy drodze. -
Sara gwałtownie otworzyła gazetę.
- Nie wierzę ci. Ale jeśli to prawda, cieszę się, że nasze
dzieci będą miały mnie, kiedy coś im się stanie. - Jego uśmiech i
sposób, w jaki na nią patrzył, wywoływał na jej ciele gęsią skórkę.
- Nasze dzieci? - spytała ze złością. - Spodziewam się
jednego dziecka. Widziałam USG.
- Jak na razie. - Uśmiechnął się enigmatycznie. - Myślę, że
masaż jest wskazany. Widzę, że jesteś bardzo spięta.
- Jego głos był dziwnie niski i Sara gotowa była przysiąc, że
S
R
Elan oblizał przy tym wargi.
Zanim zdążyła zaprotestować, Elan już był przy niej.
Usadowił się za nią, odsuwając poduszki. Odgarnął jej włosy i
położył swoje duże dłonie na jej karku.
- Och - jęknęła pod wpływem bólu i ulgi, jakich jednocześnie
doznała.
- Widzę, że wskazana jest seria głębokich masaży - wyszeptał
jej do ucha. Jego gorący oddech palił jej skórę. - Bardzo głębokich.
Jego palce mocno masowały jej mięśnie i Sara nie była
zdolna wykonać żadnego ruchu. Czuła zapach jego ciała i wody
kolońskiej. Jego dłonie, za których dotykiem tak tęskniła,
sprawiały jej jednocześnie ból i rozkosz. Czuła jego gorący,
przyspieszony oddech na swoim karku. Nagle poczuła go tuż przy
uchu. Chciała,żeby ją pocałował, ale równocześnie nie chciała,
żeby przerywał to, co robił.
- Muszę ci wyznać coś jeszcze.
Sara przełknęła ślinę. Czyżby zamierzał się przyznać do
swoich romansów? Nie chciała tego słyszeć.
- Chcę cię przeprosić za to, że zasypałem cię taką górą
obowiązków. - Wbił kciuki głębiej w jej ciało tuż nad talią. - To
niewybaczalne.
- Przeciwnie. - Z trudem dobierała słowa. Serce waliło jej jak
oszalałe, a mięśnie rozluzniały się pod wpływem dotyku jego
S
R
silnych dłoni. - Jestem ci wdzięczna za to, że mogłam pokazać, na
co mnie stać. Niewielu szefów daje taką szansę.
Elan zachichotał.
- To prawda, niewielu. Muszę się przyznać, że moje intencje
nie były zupełnie uczciwe.
Zamarła.
Jego palce także zastygły w bezruchu.
- Chciałem cię obciążyć pracą tak, żebyś pożałowała, że mnie
kiedykolwiek poznałaś.
Wiedziała. Ogarnęła ją złość.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]