[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się dobrem wszystkich zależnych od niej ludzi.
Co ona zamierza? Rupert wprowadził konia w galop. Sprawa,
którą załatwiał poza domem, dotyczyła guwernantki. Dlaczego się do
tego nie przyznał? Coś w jej zachowaniu świadczyło o tym, że
poczuwała się do winy i dlatego nie podzielił się z nią informacją, która
mogła ją zainteresować. Wyraznie starała się schować ów list, zanim
zauważy adres, ale mógłby przysiąc, że nie był adresowany na ręce
panny Goodrum.
Od początku wyczuwał wokół niej aurę tajemniczości i teraz
nabrał pewności, że coś ukrywa. Czy możliwe, że odbiera listy
przeznaczone dla Franceski? Może dziewczyna nawiązała romans
przed jego przyjazdem i teraz kontynuuje go potajemnie?
Nie. Francesca jest zdecydowanie za młoda, by mieć kochanka.
Zresztą czy guwernantka ryzykowałaby współudział w takim
oszustwie?
A może prawda jest bardzo trywialna: panna Goodrum nie jest
osobą, za którą się podaje. Czyż nie podejrzewał tego od samego
początku? Tylko dlaczego miałaby udawać kogoś innego?
Miał rację, że w ostatnich dniach trzymał się od niej na dystans.
Nie chciał bowiem, aby zbyt daleko posunięta zażyłość była zródłem
różnych kłopotów. Rupert poczuł się rozczarowany, bowiem zyskał
pewność, że panna Goodrum ma coś na sumieniu. Sprawia niewinne
wrażenie, jest przyjacielska i miła, ale to niewątpliwie gra, żeby go
oszukać i usidlić.
Takie myśli prześladowały go przez całą drogę do domu.
Postanowił, że dla dobra wszystkich domowników nie zmieni nic w
swoim zachowaniu i będzie jej nadal unikał.
W nocy znowu leżał bezsennie, myśląc o niej, i od tych myśli był
bliski szaleństwa. Pragnął jej jak żadnej dotychczas i nie mógł wybić
jej sobie z głowy.
Przeklęta kobieta! zaklął w myślach. Nie pozwoli, żeby zalazła
mu za skórę. %7ładnej kobiecie od lat nie udawało się w taki sposób
zmącić jego uczuć. Ale on nie da jej tej satysfakcji i nie pokaże, jakie
wrażenie na nim wywarła owego wieczoru, kiedy grali ze sobą w
szachy.
O, jak się cieszę! wykrzyknęła Francesca na widok brata i
Ruperta czekających na nią w salonie. Tak dawno nie piliśmy razem
herbaty. Bez was to zupełnie nie to samo.
Blackie przeskoczył przez płot pochwalił się
rozentuzjazmowany John. Szkoda, że tego nie widziałaś. Może
pojedziesz z nami któregoś popołudnia?
Bardzo chętnie, ale chciałabym, żeby pojechała z nami także
Sara. Nie wiem tylko, czy mamy dla niej odpowiedniego konia.
Prawdę powiedziawszy& Rupert urwał, bo do salonu weszła
Sara. Miała na sobie prostą ciemnopopielatą suknię, odpowiednią dla
guwernantki, jednak wyglądała w niej jak dama. Kupiłem dzisiaj po
południu konia, żebyście mogły jezdzić razem.
Słyszała pani, Saro? Francesca zwróciła się do guwernantki z
radosnym uśmiechem. Wuj Rupert kupił dla pani konia. Pojedziemy
razem?
Tak& naturalnie. Przepraszam, byłam nieobecna myślami.
Mówisz, że ten koń jest przeznaczony dla mnie? spojrzała
zaskoczona na lorda Myersa. To bardzo Å‚adnie z pana strony.
Francesca chciała mieć towarzystwo podczas konnych
przejażdżek. Mówiła, że pani jezdzi konno. To prawda?
Owszem, o ile czas pozwala. Sara zaczerwieniła się.
Zadzwonisz po herbatÄ™, Francesco?
ZadzwoniÄ™. CoÅ› nie w porzÄ…dku, Saro?
Dostałam niepokojący list. Sprawa rodzinna. Proszę wybaczyć
moje roztargnienie.
Nikt nie zachorował, mam nadzieję zapytał Rupert,
przyglądając się jej zmrużonymi oczami.
Nie, ale jest pewien problem i obawiam się, że będę musiała na
chwilę wyjechać.
Nie chcę, żeby pani wyjechała zaprotestowała Francesca.
Ja również nie chcę wyjeżdżać. Spróbuję problem rozwiązać
korespondencyjnie, a w najgorszym razie będę zmuszona opuścić
Cavendish Park na tydzień lub dwa.
Może ja mógłbym pomóc? zapytał Rupert.
Sara zawahała się, ale kiedy do pokoju weszły pokojówki z
tacami, pokręciła przecząco głową. Lord Myers odczekał, aż pokojówki
wyjdą, i powtórzył propozycję.
Może moglibyśmy porozmawiać na osobności?
Bardzo pan& uprzejmy odparła. Myślę jednak, że na razie
poradzÄ™ sobie sama.
Rupert wziął filiżankę z rąk Franceski i poczęstował się
owocowym ciastkiem. Był pewny, że guwernantka miała większy
kłopot, niż chciała się do tego przyznać. To dawało do myślenia.
Ów list wyglÄ…daÅ‚ raczej na pakiet dokumentów i Rupert byÅ‚
ciekawy, czego dotyczył.
Jedzcie jutro z samego rana zwrócił się do Franceski. Raz
można zapomnieć o lekcjach. Panna Goodrum powinna poznać
swojego konia, a twój wymaga więcej ruchu.
Jedzmy wszyscy razem. John był zachwycony perspektywą
wspólnej wycieczki. Ty też, wuju Rupercie.
Niestety, z rana nie mogę odpowiedział lord Myers.
Dołączę do was pózniej, kiedy skończę to, co zaplanowałem.
Chętnie bym pojechała odezwała się Sara, która wyglądała,
jakby już zapomniała o swoim zmartwieniu. Niestety, nie mam stroju
do konnej jazdy.
Myślę, że znajdzie się coś po mamie powiedziała Francesca.
W razie konieczności dokonamy przeróbek.
Mogłabym się tym zająć dzisiaj wieczorem. Jazda konna to
takie dobre ćwiczenie fizyczne. Ostatnio odczuwam jego brak.
Rupert cieszył się, że sprawia jej przyjemność, miał jednak
poczucie winy, bo nie robił tego całkiem bezinteresownie. Kiedy dzieci
i guwernantka znajdÄ… siÄ™ poza domem, on skorzysta z okazji, uda siÄ™ do
jej pokoju i poszuka owego listu.
Trochę się przed tym wzdragał, usprawiedliwiał się jednak, że
jako krewny chlebodawcy ma pełne prawo przekonać się, co ukrywa
guwernantka.
Jestem panu wdzięczna za zakupienia konia do mojego użytku
powitała go następnego poranka Sara. Zeszła na dół w amazonce,
która należała do matki Franceski. Suknia nie była ostatnim krzykiem
mody, ale Sara wyglądała w niej dobrze. Szkoda, że nie może pan
jechać z nami. Podejrzewam, że John chciałby pokazać, czego się
nauczył.
Rupert spojrzał w przejrzyste oczy tajemniczej guwernantki i
zawstydził się jeszcze bardziej. Przyjemnie byłoby pojechać z nimi i
już prawie uległ pokusie, lecz przypomniał sobie, że musi znalezć
dowody na potwierdzenie swoich podejrzeń.
Może uporam się ze swoją sprawą wcześniej. Którędy
zamierzacie jechać?
Francesca sugerowała, byśmy pojechali nieopodal podmokłych
łąk, a wrócili przez wioskę.
Zwietnie. Może zdążę do was dołączyć.
Miejmy nadzieję. Uśmiechnęła się.
Rupert słyszał rozmowy i śmiechy towarzyszące dosiadaniu koni
na dziedzińcu, a następnie oddalający się tętent końskich kopyt. Idąc na
górę, walczył z wyrzutami sumienia. Zatrzymał się przed drzwiami
pokoju guwernantki, zapukał i wszedł do środka. W środku panował
wielki porządek. Aóżko było zasłane, wszystko leżało na swoim
miejscu. Najwidoczniej sama dbała o ład i rzeczywiście nie chciała
przysparzać pracy pokojówkom.
Na biurku nie było żadnych listów ani rzeczy osobistych. Obok
[ Pobierz całość w formacie PDF ]