[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Alitości nienawidziła. Jednak wwypowiedzi markiza nie było nawet odrobiny ironii.
 Tak, pierwszy  odparła głosem przepełnionym pokornym żalem.  Ja po
prostu& nie miałam pojęcia. Proszę mi wybaczyć. Nie chciałam&
Markiz pokręcił głową, zmuszając ją tym do zamilknięcia.
Oboje słuchali, jak głos jego byłej kochanki wspina się na niewyobrażalne
wyżyny skali, apotem szybuje jak ptak, kpiąc sobie zprzekonania, że istnieją jakieś
ograniczenia tego, do czego jest zdolne ludzkie gardło. Acała ta śpiewna akrobatyka była
tak przepiękna, tak przejmująca, że signora Licari mogłaby swym głosem poprowadzić
armię wojsk na Jerycho iosiągnąć to samo, co osiągnął Jozue, tyle że bez trąb.
 Na niektórych to tak po prostu działa  odezwał się markiz ciepło.  Nie na
wszystkich, ale na niektórych tak.
Phoebe nagle zdała sobie sprawę, że czuje jego ciepły oddech na policzku. Kiedy
zdążył tak blisko się przysunąć? Jednak nie zmieniła pozycji.
 Pamiętam, jak pierwszy raz słuchałem opery  kontynuował.  To było&
 Ciii.
Uśmiechnął się szeroko, błyskając zębami wciemności.
Głos Sophii Licari znowu wzbił się na wyżyny, żeby po chwili opaść wserii
karkołomnych ozdobników. Ten głos kusił, wzywał, droczył się ze słuchaczami, błagał
ina koniec osiągnął nutę, która według praw fizyki powinna roztrzaskać kryształowy
żyrandol nad głowami publiczności.
Tłum gości zebrany wsali balowej Redmondów wybuchł oklaskami.
Phoebe czuła się zarówno wyczerpana, jak icałkowicie spełniona.
 Po czymś takim oklaski wydają się nie na miejscu  mruknęła.
 Och, wręcz przeciwnie, zapewniam  odrzekł markiz zironią.  Nasza diwa
uwielbia, kiedy jej się oddaje hołdy. Niech pani pamięta, panno Vale, że choć Sophia ma
boski głos, to jednak jest tylko człowiekiem. Instrumentem. Kosztownym, wymagającym
iszybko się nudzącym instrumentem onadziemskich uzdolnieniach. Chrapie jednak
równie głośno, jak śpiewa, ikąpie się rzadziej, niż powinna.
Phoebe parsknęła śmiechem, ale zaraz zzawstydzeniem przygryzła usta.
 Jak pan może! Nie powinien pan opowiadać takich rzeczy. Dżentelmen tak nie
postępuje.
 Obsypywałem ją prezentami, zapewniałem luksusy, aona chciała mnie zabić. Ja
tylko& wszyscy jesteśmy ludzmi, panno Vale. Nikt nie jest bez wad. Każdy ma jakieś
słabostki, apiękno tkwi woku patrzącego, który czasami nie widzi rzeczywistości.
Czyżby to była próba przekonania jej do siebie? Chce jej powiedzieć coś
ważnego?
Może to, że wszyscy wtowarzystwie mylą się co do niego?
 Domyślam się, że panu składanie hołdów nie przychodzi łatwo, lordzie Dryden?
 Iznowu ma pani rację  odparł zponurym uśmieszkiem, po czym zżalem
popatrzył na wypalone cygaro.
Dopiero wtym momencie Phoebe zauważyła, że kurczowo zaciska dłoń na
rękawie jego surduta. Zawstydzona, szybko zabrała rękę.
 Przepraszam  szepnęła.  Nie wiedziałam& Jeszcze raz przepraszam.
 Nie ma za co  odparł zporywczością niepasującą do okoliczności.  Naprawdę
nie ma za co  dodał już łagodniej.
Phoebe wciągnęła jego zapach  męski, uderzający do głowy, charakterystyczny
tylko dla niego. Czuła też bijące od markiza gorąco, jakby stała przy ognisku. Wrażenie
było zarazem kojące ibudzące niepokój.
Nie pamiętała, kiedy ostatnio kogoś dotknęła, czy to po to, aby poczuć się
bezpieczniej, czy też dla ochrony lub zpowodu podekscytowania.
Ale przecież markiz na co dzień zajmował się ochranianiem ludzi.
Jeśli tylko akurat nie uchylał się przed rzucanymi wniego pudełkami na cygara.
Kiedy znów się odezwał, mówił cicho, jakby nie był pewny, jak zostanie
odebrany.
 Wiem, że powinienem udawać, iż nie lubię opery albo że ledwie ją toleruję, bo
tego się oczekuje od prawdziwego mężczyzny, ale dla mnie opera to zjawisko&
transcendentne. Oczywiście wsytuacji, gdy na scenie pojawia się prawdziwy talent.
Dodam tylko, że widzę ogromną różnicę między operą awiększością musicali. Te, jak dla [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnos.opx.pl
  •