[ Pobierz całość w formacie PDF ]

literackiej, a zaczadzony tym wszystkim Kusibab łyknie zmiany jak gęś.
Adela nie była przekonana. Wolała sama zadzwonić do autora i wybadać
grunt. Oczarować go i zniewolić, licząc na to, że może dozna zaćmienia i nie po-
zna się na tym, że ktoś przerobił jego gniota. Mareczek stanowczo odradzał jej to
posunięcie, uznając  całkiem słusznie  że jeżeli w całej tej akcji można coś
zrzucić na nieświadomego niczego prezesa, należy to zrobić.
Adela jednak się uparła i następnego dnia zadzwoniła do Kusibaba. Nie za-
stała go jednakże ani tego dnia, ani przez kolejnych pięć, choć wydzwaniała o
różnych porach dnia i nocy. Pisarz wszech czasów był nieosiągalny.
Mareczek zaczął zastanawiać się, czy to dobrze, że Kusibab zniknął, czy nie.
W końcu podpisał z prezesem jakąś tam umowę, więc ściganie go nie miało sen-
su.  W umowie jest zapis o dokonaniu niezbędnych poprawek redakcyjnych",
dowodził Adeli.  Po prostu wezmy to, wydrukujmy i wyślijmy mu  nie zgłosi
zastrzeżeń w ciągu dwóch tygodni, to mamy go z głowy". Adela uważała jednak,
że nie mogą tego zrobić.  A jak zacznie pluć pianą i wytoczy nam proces?", za-
stanawiała się głośno.  To furiat jest, może nas tu wszystkich pozabijać". Mare-
czek jednak wiedział swoje. Nie ma takiego wariata, który by się nie zakochał w
swojej właśnie wydanej książce. W końcu Adela się poddała.  Kto nie ryzykuje,
ten pieluch nie kupuje", powiedziała, zlecając Mizerze jak najszybsze zakończe-
nie rozbuchanej fabuły, w której pojawił się i desant mutantów z Marsa, i prze-
powiednie Nostradamusa, i jeszcze Bóg wie co mogłoby się zdarzyć, gdyby nie
powstrzymano wyobrazni kolegi, którą najwyrazniej nazbyt sobie rozwinął na
niszowych filmach i śmieciowej literaturze SF.
Ostatnia wielka narada w sprawie książki Kusibaba odbyła się w pubie na
Kazimierzu. Co prawda dzielnica nie była już tym, czym kiedyś  teraz stano-
wiła gniazdo burżuazyjnej komercji, jak ujął to Mizera, jednak pub  Ołówki" był
ich ulubionym miejscem i na razie nie potrafili znalezć niczego lepszego.
Knajpa mieściła się w podwórcu budynku dawnego domu kultury. Miejsce
było sławne, bo Spielberg nakręcił tutaj głośną scenę z małoletnią wówczas
gwiazdą różnych dziwnych programów o tańcu, o owadzim nazwisku.
Kelner bez specjalnej zachęty przyniósł piwo i kolorowego drinka dla Adeli.
 Musimy się wynieść do Podgórza  uznał Mizera.  Tu nas wszyscy
znajÄ…... Jeszcze ktoÅ› doniesie...
 Przestań. Nikt nie wie, że spiskujemy  uspokoił go Mareczek, a Marta
wzruszyła ramionami.
Adela upiła kolorowego drinka.
 Mamy podstawowy problem. Nie wymyśliliśmy ciągle tytułu dla ulep-
szonego dzieła Kusibaba.
Tak. Ta sprawa spędzała im sen z powiek. Mizera pięknie połączył wszyst-
kie wątki, dialogi Marty były bez zarzutu, a tło akcji zbudowane przez Adelę lep-
sze niż u Orzeszkowej.
 Co myślicie?  domagała się teraz jakiejś inwencji. Mareczek wzruszył
ramionami.
 Boja wiem? Gdybym potrafił wymyślać tytuły, tobym agentem literackim
został.
 W Polsce nie ma agentów literackich  zmroziła go Adela.  Myślcie!
Nie mamy czasu!
Zasępili się. W miarę upływu godzin i wypitego piwa pojawiały się coraz
dziwniejsze propozycje, choć jako tytuł roboczy przyjęto Inwazję z Phobosa.
Tylko Mizera nic się nie odzywał i nie brał udziału w ogólnej kłótni. Gdy skoń-
czył kolejne piwo, wyprostował się i powiedział:
 Wiecie co? Ja mam dobry tytuł, który może nam ustawić całą książkę.
Ponieważ pierwsza wersja była plagiatem z Dicka, to pomyślałem sobie o jakimś
cytacie z tego pisarza...
 No i co?  zainteresowała się Adela.  Dick akurat miał świetne tytu-
Å‚y...
 E, tam  stwierdził lekceważąco Mareczek.  Dobre tytuły to ma Ran-
kin: Nostradamus zjadł mi chomika  o czymś takim powinniśmy pomyśleć.
 No  poświadczyła Adela.  Albo Poszukiwacze zaginionego parkingu
 chwytliwe i kojarzy się z czymś innym, jak postulował klasyk!
 Dobre tytuły ma Adams  włączyła się Marta.  Aosoś zwątpienia, to
jest po prostu czysta poezja.
 No właśnie  podsumował Mareczek.  To co chcesz zrobić z tym
Dickiem?
Mizera chwilę milczał.
 Jako że książka jest bezdennie głupia, to pomyślałem o czymś błyskotli-
wym, co zmyli czytelnika.
Zwiat w twojej dłoni  to z jakiegoś starożytnego hymnu.
Pokiwali głowami z uznaniem.
 Zwiat w twojej dłoni  powtórzyła Adela.  W sumie szkoda tego na
taką trychninę, można by napisać niezłą obyczajówkę pod tym tytułem...
 Albo kryminał  dodał Mareczek.  Moglibyśmy spróbować napisać
kryminał, teraz to się świetnie sprzedaje...
 No  poświadczyła Marta.  Też o tym myślałam, bo przeczytałam w
prasie, że jest jakiś konkurs na taką powieść. Wymyśliłam nawet tytuł, bo, jak
widzę, to jest najważniejsze.
 Jaki?  zaciekawili siÄ™ wszyscy.
 Mroczne wody. Wiecie, od razu widać, że to będzie czarny kryminał.
Zgodzili się. Przez kolejne pół godziny trwała dyskusja, czy zdołają napisać
ten kryminał, czy nie.
Po następnym piwie zgodzili się, że skoro napisali Kusibaba, nic gorszego
już im się w życiu nie przydarzy. Decyzja zapadła  zabierają się za kryminał,
który opublikują pod wspólnym, atrakcyjnym pseudonimem. Kryminał jest do-
syć łatwo napisać  gazety są pełne pomysłów mordów, które można wykorzy-
stać w fabule. Mizera od razu przypomniał sobie artykuł, który przeczytał w pra-
sie: oto kobieta, elegancka, wykształcona dama, zabiła swego męża butelką po
likierze miętowym. Jakby mało było męża, tą samą butelką pozbawiła życia
również kota.
 Dlaczego zabiła kota?  oburzyła się Adela, która jako posiadaczka Pin-
gwina była bardzo wyczulona na kocią krzywdę.
 Musiał zginąć, bo był świadkiem zamordowania męża flaszką  wyja-
śnił pogodnie Mareczek, którego nic nie było w stanie zdziwić.
 Kota zgładziła z litości  wytłumaczył Mizera.  Doszła bowiem do
wniosku, że gdy ją aresztują, kot zostanie sam i będzie mu smutno. Postanowiła
więc oszczędzić mu tułania się po schroniskach i zabiła go.
Na chwilę zaniemówili z wrażenia. Ciszę przerwała Adela.
 No tak  powiedziała.  Myślę, że męża tobym mogła zabić bez trudu,
ale kota  nigdy. Zupełnie sobie tego nie wyobrażam.
Mareczek i Mizera spojrzeli na nią z przerażeniem, a Marta pokiwała głową.
Ona też zastanawiała się wielokrotnie, czy nie zabić swego męża butelką, ale
ostatecznie wybrała rozwód. Może kosztowniejszy, ale oszczędzający wielu lat w
więzieniu.
Z ENCYKLOPEDII ABSURDÓW ADELI
Rozbitą butelką zabiła męża i kota
Tragiczny finał sprzeczki w mieszkaniu na Bielanach. 62*letnia kobieta
śmiertelnie raniła swojego małżonka rozbitą butelką po alkoholu.
Przyczyna zbrodni była prozaiczna  sprzeczka między małżonkami. Pań-
stwo F. najpierw pili alkohol, potem pokłócili się, a gdy 67*letni mężczyzna po-
łożył się spać, do pokoju weszła jego żona. Rozbitą wcześniej butelką po likie-
rze, który pili, zadała mu kilka ciosów. Gdy kilka godzin pózniej zorientowała
się, że mężczyzna nie żyje, zadzwoniła do koleżanki i opowiedziała jej, co się
stało. I to właśnie koleżanka zadzwoniła po policję.
Janina F. tą samą butelką zabiła też kota. Mundurowym wyjaśniała, że nie
chciała, by zwierzę po jej zatrzymaniu przez policję trafiło do schroniska.
W sobotę prokuratura postawiła Janinie F. zarzut zabójstwa. Zledczy skie-
rowali do sądu wniosek o jej tymczasowe aresztowanie. Najbliższe trzy miesiące
kobieta spędzi za kratkami.
(yródło:  Gazeta Stołeczna", 27.03.2011) [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnos.opx.pl
  •