[ Pobierz całość w formacie PDF ]

poprosił o kolejny kieliszek wina.
- Zdaje mi się, że związałeś z tym jakiś podstęp, jeśli nie kilka naraz. - Wecker wiedział,
że po Kellerze zawsze można się
było tego spodziewać. Znał on przecież wszystkie achillesowe pięty zawodu, a poza tym
mógł, jeśli by tylko zechciał, wypuścić z butelki każdą liczbę kryminalistycznych dżinów. -
Do czego zmierzasz tym razem?
Wyglądało na to, że Keller rozkoszuje się podanym mu winem. Zapytał, czy Adalbert
wychłodził jeszcze jedną butelkę. Wychłodził.
- Ponieważ sprawa, jak można przyjąć, jest raczej wyjaśniona, dlaczego miałaby nadal
ciągnąć się za mną? Zdejmując obowiązek z Bachmeiera popełniłbym błąd, gdyż zwolniłbym
go z jakiejkolwiek odpowiedzialności. Dlaczego miałem to zrobić?
- Rozumiem, Keller, zaczynam rozumieć! - Ów niezwykÅ‚y kolega, który nieprzypadkowo
był jego przyjacielem, należał do ludzi potrafiących wybiegać myślą naprzód. - Przez to
właśnie przekażesz temu Bachmeierowi kompleks Wesendunga, a więc człowieka, który
popełnił samobójstwo.
- Tak mniej więcej. Tego rodzaju konstelacje istniały i będą istnieć. O tym jednak w czasie
rozmów z Bachmeierem niemal nie napomknąłem. Wszystko po kolei. Pierwszeństwo miał
teraz Tatzer.
- Cóż z ciebie, Keller, za chytry pies! - powiedział niemal z entuzjazmem Wecker. -
Mówię to z całym szacunkiem, bo wiem, że kochasz psy. Tym razem udało ci się jednak
zastawić pułapkę, z której Bachmeier raczej nie wylezie.
- Może tak być - przyznał
Keller. - NIe należy pomijać niczego, on zaś jeszcze nawet nie przypuszcza, co
go czeka.
- Tatzer był więc tu w jakiejś mierze swoistą przynętą.
Bachmeier sądzi, że poradzi
sobie z nim, bo wszystko już
przygotowałeś. Spodziewa się
nawet laurów. Potem jednak
objawi mu się owa pięta Achillesa, drażliwy przypadek Wesendunga, za który w
pełni współodpowiedzialny jest właśnie on. No to brawo! Na tym łatwo połamie
sobie zęby.
- Tak należy przypuszczać - potwierdził Keller. - Tobie jednak, Wecker, zaleciłbym
zwrócenie uwagi na dwa szczegóły. Pierwszym z nich jest to, na co przystałem chętnie, a
mianowicie fakt, że zgodnie z twoją sugestią uchroniłem tamto dziecko przed wciągnięciem
w bagno przesłuchań.
- No to brawo! To było naprawdę ludzkie!
- A jednak wcale nie tak szczególnie ludzki, może nawet całkiem nieludzki, wydaje mi się
ów drugi szczegół, w który się wdałem. Dotyczy ciebie, dotyczy bezpośrednio twojej osoby i
to w kontekście wszystkich tych zdarzeń. Miałeś na nie wpływ. W znacznym stopniu
usiłowałeś decydować o ich przebiegu, żeby już nie powiedzieć, iż po prostu manipulowałeś
nimi z pomocą swoich, naprawdę nie dających się przecenić możliwości.
- Zapomnij o tym, Keller!
Czegoś takiego, i ty o tym wiesz, nigdy nie da się udowodnić. Nie zdołasz nawet
ty!
- Zgadza się, Wecker. Dlatego nie pozostało mi nic innego, jak tylko nie wydobywać na
światło dzienne, w czasie tego śledztwa i to pod żadnym warunkiem, nazwiska naszego
niegdysiejszego funkcjonariusza służby kryminalnej. Twojego nazwiska.
- No to doskonale, Keller!
Wachsmann doceni twój trud. Również pan prezydent policji będzie z pewnością
zadowolony, że wszystko zostało wyjaśnione, tak szybko i z powodzeniem.
- Ja jednak, Wecker, nie odczuwam zadowolenia. Jestem szczerze zmartwiony, że sprawy
tak wyglądają, że do tego
doszło, że to ty, właśnie ty masz znaczny udział w tym co się stało. Jestem o tym przekonany
i napawa mnie to smutkiem.
- Jakkolwiek miałbyś na to patrzeć, szanowny wielki człowieku, najbardziej pożądane jest
tu postawienie kończącej wszystko kropki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnos.opx.pl
  •