[ Pobierz całość w formacie PDF ]

i korespodencji, po czym na schodach rozległ się przerazliwy
tupot.
Dziewczynki zbiegały na dół.
- Mamo, poczta! - wrzasnęła Katie pod jej drzwiami.
Od samego rana korzystała w pełni z przywilejów należnych
jubilatce.
Frankie zaś przyznała w skrytości ducha, że po raz pierwszy
urodziny którejś z córek sprawiają jej przyjemność. Zawsze
cieszyło ją przygotowywanie dla nich urodzinowych atrakcji, ale
tym razem spędzą ten dzień z Nickiem. I chociaż zaprosiła go
Katie, czuła, że przyjął zaproszenie z jej powodu.
- Mamo, ile kartek urodzinowych!
- Wobec tego natychmiast się ubieraj - zawołała Frankie.
- Ale mamo... Ja chcę już teraz je otworzyć!
- Najpierw śniadanie. - Frankie trzymała się tradycji, która
pozwala otwierać koperty i paczki z prezentami z okazji Bożego
Narodzenia, Wielkanocy czy urodzin dopiero po śniadaniu.
- Ale mamo...
Frankie pozostała nieugięta.
- Jeśli tak ci spieszno, to pędz na górę i wybierz, w co się
ubierzesz. Chcesz, żeby Nick zobaczył cię w piżamie?
- Chodz, Katie - szepnęła Laura. - Mnie też nie pozwoliła
przeczytać życzeń przed śniadaniem. Lepiej się ubierzmy.
Jak to dobrze, że potrafi być konsekwentna. Dzięki temu jej córki
nie będą miały poczucia, że jedna jest lepiej traktowana od
drugiej i nie będą musiały ze sobą rywalizować.
Dziewczynki były tak przejęte perspektywą czytania życzeń, że
zapomniały o pozmywaniu naczyń, ale tym razem można im było
to wybaczyć.
- Ja pozmywam, a ty przynieś pocztę - zwróciła się do Katie. - A
ty, Lauro, znieś na dół to, co leży na mojej toaletce.
Wszystkie życzenia budziły zachwyt małej Katie. Frankie zaś z
zadowoleniem odnotowała fakt, że nawet siostra Martina
pamiętała w tym roku o swojej bratanicy.
Zdziwiło ją natomiast, że przyszły też życzenia od Nicka, z
którym wkrótce miały się spotkać. Jak to miło, że osoba
bezdzietna pomyślała o tym, żeby sprawić radość małej
dziewczynce. Do życzeń dołączony był kupon na książki. Martin
nigdy nie wpadł na taki pomysł.
W końcu Katie ustawiła wszystkie urodzinowe kartki nad
kominkiem. Gdy przeglądała się przed lustrem w nowym
żakiecie, Nick zajechał pod dom.
- Nick, chodz zobaczyć! - Gdyby nie to, że Frankie złapała ją za
kołnierz, wybiegłaby na dwór w samych skarpetkach. - Dzięki za
kupon na książki. - Gdy tylko wszedł, serdecznym gestem objęła
go w pasie.
Takie wylewne zachowanie trochę go speszyło. Rzucił Frankie
pytające spojrzenie.
- Wszystkiego najlepszego, słoneczko - powiedział w końcu,
gładząc ją po włosach.
- Chodz obejrzeć życzenia. Katie dostała całe mnóstwo pięknych
kartek - zaproponowała Laura.
Następnie musiał obejrzeć wszystkie prezenty. Współczując mu z
całego serca, Frankie ruszyła do kuchni, by zrobić im obojgu
kawę.
Przeglądając się w czajniku, spostrzegła idiotyczny uśmiech, jaki
wykwitł na jej twarzy. Kiedy to ostatni raz uśmiechała się bez
wyraznej przyczyny?
Niepotrzebny jej do szczęścia żaden mężczyzna. Już kiedyś
popełniła ten błąd.
Nick to co innego. Przyjechał z okazji urodzin Katie. Nie ma tu
żadnych osobistych podtekstów.
Podała mu kubek z kawą.
- Dziewczynki, zbierajcie się. Rękawiczki, buty... Nie zdążyła
dokończyć, gdy zniknęły na górze.
- Mają własne stroje jezdzieckie? - zapytał Nick, pijąc kawę
przed kominkiem.
- Skądże! Raz im to zaproponowałam i, zdaje się, że połknęły
haczyk. Na razie korzystamy z wypożyczalni. Ale obawiam się,
że niedługo popadnę w poważne koszty.
- Wolałabyś, żeby nie jezdziły konno?
- Nie, nie w tym rzecz. Wyobrażasz sobie ten organizacyjny
koszmar? Już miewam trudności ze skoordynowaniem dyżurów z
ich wyjazdami do ojca. We wrześniu Laura idzie do nowej
szkoły, gdzie będzie miała sporo zajęć pozalekcyjnych: muzyka,
sporty, teatr... A za rok Katie zmienia szkołę. Będę tak zajęta
organizowaniem ich zajęć i zobowiązań, że nie będę miała czasu
na pracę. Roześmiał się. Podły.
- Zmiej się, śmiej - pogroziła mu. - Zobaczymy, kto będzie się
śmiał, jak cały obolały zsiądziesz z konia i będziesz chodził jak
John Wayne!
W tej samej chwili dziewczynki zbiegły na dół. Wsiedli do
samochodu.
- Katie, jesteś pewna, że nie chcesz się zamienić?
- zagadnął Nick, pomagając jej usadowić się na szarym kucyku.
- Coś ty! - zachichotała. - Jesteś za duży. Ciągnąłbyś nogami po
ziemi.
- To nie byłoby takie złe. Mógłbym się odpychać
- odparł rezolutnie. - Mój koń jest jak żyrafa. Nie ma mowy,
żebym dosięgną! ziemi.
Frankie nagle poczuła wyrzuty sumienia. A jeśli on naprawdę się
boi? Wiele osób obawia się koni. Właściwie został zmuszony do
tej przejażdżki. Jak pomóc mu wybrnąć z tej sytuacji?
Obserwowała, jak pomaga Laurze. Zauważyła, że dzięki jego
pochwałom Laura poczuła się pewniej. Będzie kiedyś
wspaniałym ojcem, pomyślała z żalem.
Cieszyło ją, że zechciał uświetnić urodziny Katie swoją
obecnością, martwiło zaś niepomiernie, że wkrótce poślubi
Vicky. Ile jeszcze lat upłynie, zanim jego własne dzieci zaczną
jezdzić konno?
Najsmutniejsze jest jednak to, że zakochała się w nim, co nie
wróży nic dobrego.
- Teraz ty, Nick! - zawołała Katie.
Stał już przy swoim wierzchowcu. Zauważyła, że znalazł się po
złej stronie zwierzęcia. Lecz gdy zwróciła mu na to uwagę, rzucił
jej porozumiewawcze spojrzenie.
Dziewczynki wychwalały go wniebogłosy za to, że dosiadł konia.
Nie zauważyły jednak, że obszedł się bez instrukcji, jak należy
wkładać nogi w strzemiona albo prawidłowo trzymać wodze.
Odetchnęła z ulgą. Widać już było, że Nick na pewno nie jest
początkującym jezdzcem.
- Johnie Wayne, proszę o szeroki uśmiech do kamery. - Odsunęła
się, by objąć całą trójkę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnos.opx.pl
  •