[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Rycerz nakazał swemu słudze wrócić na stały grunt, sam natomiast z dumnie
podniesioną głową wkroczył na coś w rodzaju pomostu, wyznaczonego przez błędne ogniki.
- Nie! - krzyknął Dolg. - Nie rób tego! Zawróć!
Gdy rycerz Alexander stanął na bagnie, rozległo się głośne plaśnięcie i bulgotanie.
Odgłosy te powtarzały się raz po raz, w miarę jak tonący ponawiał próby wydobycia się z
mokradła.
- Pomóżcie mi! - wrzeszczał w kierunku swoich towarzyszy i chociaż starał się
panować nad głosem, Dolg słyszał w nim śmiertelne przerażenie.
Trzej ludzie wbiegli na bagna, ale jeden natychmiast wpadł w głębinę, więc dwaj
pozostali zawrócili w popłochu.
- Nie, nie chcę, żeby się potopili - powiedział Dolg cicho. - Nie pragnę niczyjej
śmierci, chociaż oni pragną mojej. Pomóżcie im się wydostać - prosił. - W każdym razie tym
niewinnym.
On sam nie był w stanie nic zrobić. Cofnąć się już teraz nie mógł. Odwrócił się więc,
zakrył uszy rękami i wszedł ponownie w cień wielkiego kamienia.
- Pomóżcie im - szeptał raz po raz.
62
Krzyki przerażenia docierały do niego mimo wszystko. W końcu usłyszał odgłosy
wskazujące na to, że co najmniej jeden z tamtych zdołał się wyrwać z bagna. Słyszał wrzaski
rycerza Alexandra, coraz wyrazniej przechodzące w gulgot, nieszczęśnik zachłystywał się
wodą, ale wciąż wzywał ratunku. Trwało to i trwało, w końcu jednak zaległa cisza.
Dolg odwrócił się. W świetle pochodni zobaczył na skraju lasu trzech
sparaliżowanych strachem ludzi. Na bagnie z zamulonej głębiny wydobywały się z bulgotem
bąble powietrza.
Chłopiec poczuł się chory. Oparł się o skałę i trwał w tej pozycji, dopóki nie usłyszał,
że tamci trzej powlekli się do lasu.
Jego myśli o błędnych ognikach trudno by określić jako piękne. Przeklęci mali
mordercy, powtarzał w duchu. Nie odważył się jednak powiedzieć tego głośno. Jeśli chciał
jeszcze kiedyś wrócić do domu, musiał się zdać na ich łaskę.
Wciąż docierały do niego głosy trzech mężczyzn wycofujących się przez las.
- No dobrze - mówił brat Otto. - Tak czy inaczej jestem w stanie sporządzić
zadowalający raport. Ten smarkacz nigdy nie wydostanie się z bagien, więc można go już
teraz uważać za umarłego. Pozostałe bachory i psa też trzeba uważać za zaginione na
mokradłach. Straciliśmy co prawda wielu ludzi, w tej liczbie brata Alexandra, ale zadanie
zostało wypełnione. To możemy oznajmić bratu Johannesowi, jeśli go spotkamy.
W końcu głosy oddaliły się tak, że Dolg niczego już nie słyszał. Był sam.
Las trwał w ciszy.
Z innego lasu po drugiej stronie bagnisk też nic nie było słychać. I nigdzie ani śladu
skradających się wielkich mistrzów. Cienia też nie.
Błędne ogniki pogasły.
Nagle chłopiec uświadomił sobie, że żałosny płacz również ustał.
Nigdy jeszcze Dolg nie czuł się taki opuszczony i samotny jak w tej chwili.
63
ROZDZIAA 9
Co ja, na Boga, mam robić? zastanawiał się Dolg. Ludzka noga nigdy pewnie jeszcze
nie postała na tym wzgórzu, czy jak nazwać tę niewielką suchą wysepkę pośród mokradeł, na
której znajdował się skalny blok.
Nic nie widzę i pojęcia nie mam, gdzie się znalazłem. Nie mogę czekać do brzasku, bo
tymczasem mój tata mógłby umrzeć.
Jestem kompletnie bezradny.
Po omacku wspinał się na głaz i stwierdził z wielkim zdziwieniem, że ten kamień to
zastygła lawa. Tak, oczywiście, że lawa, bo co innego mogłoby się znajdować w kraterze
wygasłego wulkanu?
Myśl o lawie ożywiła wspomnienia opowieści ojca o jego ukochanej Islandii, której
nie widział od wielu lat. Dolg poczuł ucisk w gardle, gdy przypomniał sobie pełne
cudownego rozmarzenia spojrzenie ojca, kiedy mówił o swoim ojczystym kraju. Ojciec,
którego może już nie ma wśród żywych i który nigdy już nie zobaczy swoich ukochanych
wzgórz pokrytych grubymi warstwami lawy ani dzikich wodospadów.
- Pomóżcie mi - szeptał Dolg, głaszcząc chropowatą powierzchnię kamienia. -
Pomóżcie mi tak, by tata mógł jeszcze raz zobaczyć Islandię. A wtedy bardzo bym chciał mu
towarzyszyć.
Czekał.
Och, ta cisza! Czuł się tak, jak gdyby opuścił świat ludzi - świat duchów zresztą także
- i znajdował się w jakimś innym, nie znanym wymiarze. Nie, gorzej! To tak, jakby cała
ludzkość wymarła, a on był jedną jedyną żywą istotą na świecie poza obrębem tego krateru.
Było to przeświadczenie tak intensywne, że przynajmniej częściowo musiała się za
tym kryć prawda. Ale co to za prawda? Czy to on tak myśli, to jego uczucia? Czy też ktoś
inny mu je narzuca?
Ja już nie wrócę, pomyślał. Bez pomocy światełek elfów jestem stracony. A ich już
nie ma. Niewielkie bagno przede mną jest puste i ciemne, światełka pogasły.
Cała odwaga opuściła Dolga. O co ma walczyć? Do czego dążyć, skoro i tak już nie
wróci do domu?
Nagle usłyszał jakiś głos, nie był pewien, czy słyszy go z zewnątrz, czy też głos jest w
nim, i poczuł na ramieniu czyjąś delikatną dłoń.
64
- Zapomniałeś o mnie, Dolgu? - zapytał głos, który właściwie nie istniał. - Czy
zapomniałeś, że idzie z tobą twój opiekun?
Słusznie! Jego kobiecy duch opiekuńczy! Całkiem o nim zapomniał. Zapomniał o tej
kobiecie, która towarzyszyła mu od urodzenia, ale która nigdy, ani razu mu się nie ukazała.
- Nie jesteś sam - ciągnął dalej głos. - Nie widzisz mnie teraz, a ja nie mogę zrobić dla
ciebie niczego namacalnego. Wszystko, co mogę, to być przy tobie, wspierać cię i pocieszać.
- To wystarczy - rzekł Dolg. - Dziękuję ci, że mi o sobie przypomniałaś! Ważna jest
dla mnie świadomość, że jesteś przy mnie. To mi daje ogromną siłę.
- My, duchy opiekuńcze, po to właśnie jesteśmy przy was, ludziach. Możemy
ostrzegać was przed niebezpieczeństwem, a także pomóc w spełnianiu waszych pragnień,
przede wszystkim jednak mamy wspierać ludzi, którzy bardzo często w głębi duszy czują się
bardzo samotni i zabłąkani w świecie.
Dolg z wdzięcznością skinął głową.
- Ale akurat teraz, w tym konkretnym przypadku, ja pomóc ci nie mogę. Nie mam do
tego prawa. Chciałabym tylko, byś wiedział, że przy tobie jestem.
- Więcej nie mogę wymagać. Dziękuję ci, moja droga przyjaciółko.
Z nową odwagą uniósł rękę i ponownie zaczął badać blok lawy.
Po chwili postanowił obejść go w kółko. Głaz leżał na niewielkiej wysepce trwałego
lądu, nie całkiem po - środku mokradeł, ale też z dala od ich brzegów. Wysepkę ze
wszystkich stron otaczało bagno.
Okrążenie bloku nastręczało jednak trudności. W jednym miejscu mokradła
podchodziły do samego głazu. Dolg, przyciśnięty do powierzchni kamienia, musiał się
ostrożnie prześlizgnąć na suchy ląd.
Kiedy znalazł się już za najbardziej niebezpiecznym narożnikiem, odkrył, że
przynajmniej dwie rzeczy wyglądają tu obiecująco. Jedna to to, że wysepka była czymś
więcej niż tylko tym jednym blokiem lawy, składała się z kilku podobnych bloków, a
pomiędzy nimi znajdowały się wąskie przejścia. Drugim radosnym odkryciem były światełka
elfów.
Znajdowały się tutaj. Chwiejne i pełgające wskazywały mu drogę w jednym z przejść
pomiędzy kamieniami.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]