[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jak wysoki był rachunek.
Lucy potrafiła oszczędzać pieniądze, a na dwudzieste pierwsze urodziny dostała ode mnie
czek na poważną kwotę. Wiedziałam, że miała karty kredytowe, ale domyśliłam się, dlaczego ich
nie użyła. Nie chciała, aby ten zakup został zapisany na jej rachunku bankowym. Wcale mnie to
nie zdziwiło. Jak większość ludzi związanych ze służbami specjalnymi, była nadmiernie
przewrażliwiona i ulegała lekkiej paranoi. Dla takich jak my każdy jest podejrzany. Mamy
skłonności do przesady, oglądania się za siebie przez ramię i zacierania wszelkich śladów, gdy
tylko poczujemy się choć trochę zaniepokojeni.
Czy Lucy była z tobą umówiona, czy też wpadła zupełnie przypadkiem? zapytałam.
Zatelefonowała wcześniej i powiedziała, kiedy przyjedzie. A właściwie dzwoniła dwa razy.
Drugi raz, aby potwierdzić, że będzie.
Czy za każdym razem ty z nią rozmawiałeś?
Nie, tylko za pierwszym razem. Drugi telefon odebrał Rick.
Pamiętasz dokładnie, co mówiła, gdy zadzwoniła pierwszy raz?
Niezupełnie. Na pewno powiedziała, że rozmawiała z kapitanem Pete em Marino, który
polecił jej model Sig P230 i mnie, jako sprzedawcę. Pewnie pani wie, że jezdzimy z kapitanem
na ryby. Chciała się upewnić, że w środę o ósmej wieczorem będę jeszcze w sklepie.
Pamiętasz, kiedy dzwoniła?
Dzień albo dwa przed wizytą. Myślę, że to był poniedziałek. Zapytałem ją też, oczywiście,
czy ma skończone dwadzieścia jeden lat.
Czy powiedziała, że jest moją siostrzenicą?
Tak, wspomniała o tym. Doprawdy, strasznie jest do pani podobna. Gdy tu była, wydawało
mi się, że rozmawiam z panią. Obie macie stosunkowo niskie, spokojne głosy. To wspaniała
dziewczyna, niezwykle inteligentna i miła. Sprawiała wrażenie obeznanej z bronią, pewnie
intensywnie ćwiczyła strzelanie. Powiedziała nawet, że kapitan daje jej lekcje.
Kamień spadł mi z serca, gdy usłyszałam, że Lucy przedstawiła się jako moja siostrzenica.
Znaczyło to, że nie obawiała się mojej reakcji, gdyby wyszło na jaw, że kupiła broń.
Prawdopodobnie powiedziałby mi o tym także Marino. Było mi tylko przykro, że nie
dowiedziałam się tego bezpośrednio od niej.
Jon wróciłam do rozmowy mówiłeś, że dzwoniła jeszcze drugi raz. Czy pamiętasz coś?
Kiedy to było?
Też w poniedziałek. Jakieś parę godzin pózniej.
I rozmawiała z Rickiem?
Tak, bardzo krótko. Pamiętam, obsługiwałem właśnie klienta i Rick odebrał telefon.
Mówił, że dzwoni pani Scarpetta, która zapomniała, kiedy się umówiliśmy. Podałem mu, że w
środę o ósmej wieczorem. I tyle.
Przepraszam, co powiedziała?
Nie rozumiem, o co pani pyta.
Za drugim razem Lucy przedstawiła się jako Scarpetta?
Tak mi powiedział Rick. Powiedział, że dzwoni pani Scarpetta.
Ale ona nie nosi nazwiska Scarpetta.
Naprawdę? zdziwił się Jon. Nie żartuje pani? Nie wiedziałem. Ale jeśli tak, to
doprawdy dziwna sprawa.
Lucy skontaktowała się z Pete em Marino za pomocą pagera, a on zadzwonił do niej,
prawdopodobnie z domu Steinerów. Denesa Steiner sądziła, że Marino rozmawia ze mną.
Zaczekała, aż Pete wyjdzie z pokoju, znalazła w jego notesie telefon do Green Top i potem
wystarczyło już tylko zadzwonić tam i zapytać o to, o co zapytała. Gdy to zrozumiałam,
poczułam ulgę połączoną z wściekłością. Denesa Steiner nie zamierzała zabić Lucy, tak samo jak
nie chciała tego Carrie Grethen ani ktokolwiek inny. To ja byłam jej niedoszłą ofiarą.
Nie chciałabym stawiać cię w niezręcznej sytuacji, ale czy Lucy nie była pod wpływem
alkoholu, gdy spotkaliście się w środę? zadałam mu jeszcze jedno pytanie.
Gdyby tak było, na pewno nie sprzedałbym jej broni.
Jak się zachowywała?
Bardzo się śpieszyła, ale była w świetnym humorze.
Jeżeli Lucy piła tyle, ile podejrzewałam, i robiła to od miesięcy albo nawet dłużej, mogło nie
być tego po niej widać i postronny obserwator niczego by nie podejrzewał, sądząc, że zachowuje
się normalnie. Ale jej zdolność oceny sytuacji i refleks z pewnością były osłabione. Dlatego nie
zareagowała tak, jak powinna, gdy została napadnięta na autostradzie. Pożegnałam się z Jonem i
wykręciłam numer gazety Asheville-Citizen Times . Tam dowiedziałam się, że autorka tekstu o
wypadku nazywa się Linda Mayfair i jest obecna w redakcji.
Mówi doktor Scarpetta przedstawiłam się, gdy mnie z nią połączono.
Och! Do licha, co mogę dla pani zrobić? Jej głos brzmiał bardzo młodo.
Chciałabym porozmawiać z panią na temat relacji z wypadku w Wirginii, w którym rozbił
się mój samochód. Czy zdaje sobie pani sprawę, że napisała nieprawdę? O tym, że to ja
prowadziłam wóz i zostałam aresztowana za jazdę po pijanemu? mówiłam spokojnym, ale
stanowczym tonem.
Tak, proszę pani. Jest mi bardzo przykro z tego powodu, zaraz postaram się wszystko
wyjaśnić. Pózną nocą, wkrótce po wypadku, dostaliśmy na ten temat bardzo krótki faks. Podano
informację, że samochód marki Mercedes, zidentyfikowany jako pani własność, uległ
wypadkowi, a pani prowadziła go prawdopodobnie pod wpływem alkoholu. Byłam właśnie w
redakcji, kończąc jakiś tekst, gdy przyszedł do mnie redaktor naczelny z tym faksem w ręku.
Poprosił, abym sprawdziła, czy to rzeczywiście pani była wtedy w wozie, a jeśli tak, to żebym
zamieściła tę informację w najbliższym wydaniu. Nie miałam wiele czasu, gdyż materiały
musiały wkrótce iść do druku, byłam więc przekonana, że nie uda mi się tego zweryfikować. I
nagle zadzwonił telefon. To była ta pani, która twierdziła, że jest pani przyjaciółką i dzwoni ze
szpitala w Wirginii. Chciała nas poinformować, że nie jest pani poważnie ranna. Powiedziała, że
powinniśmy wiedzieć, co się stało, ponieważ koledzy doktor Scarpetty, to znaczy pani, wciąż
pracują w tej okolicy nad sprawą Emily Steiner. Wyjaśniła, że chce zapobiec sytuacji, w której
dowiedzielibyśmy się o wypadku z innego zródła i podalibyśmy jakieś informacje, które
mogłyby zdenerwować pani kolegów.
A pani uwierzyła na słowo obcej osobie?
Podała mi swoje nazwisko i numer telefonu, wszystko to sprawdziłam. Jeśli nie byłaby
pani znajomą, skąd by wiedziała o wypadku i o tym, że zajmuje się pani sprawą Emily Steiner?
Mogła oczywiście wiedzieć, pod warunkiem że była to Denesa Steiner, która dzwoniła z
budki telefonicznej z Wirginii, zaraz po tym, jak usiłowała mnie zabić.
W jaki sposób sprawdziła pani jej dane? zapytałam.
Zadzwoniłam pod podany numer i ona odebrała telefon. Kod wskazywał na Wirginię.
Czy ma pani jeszcze ten numer?
Chyba tak. Zapisałam go w swoim notatniku.
Mogłaby go pani poszukać?
Słyszałam, jak wysuwa szuflady i przewraca kartki. Po długiej chwili odezwała się
ponownie, dyktując mi numer telefonu.
Bardzo dziękuję. Mam nadzieję, że udało się pani zamieścić sprostowanie powiedziałam,
wyczuwając, że moja rozmówczyni jest bardzo speszona. Współczułam jej. Wierzyłam, że nie
zamierzała mi zaszkodzić. Zawinił brak doświadczenia i młody wiek, a także intryga
psychopatki, która prowadziła ze mną swoją wyrafinowaną grę.
Tak, wydrukowaliśmy je od razu następnego dnia. Jeśli pani sobie życzy, mogę wysłać
kopię.
To niepotrzebne powiedziałam, zastanawiając się już nad czymś zupełnie innym.
Przypomniała mi się ekshumacja ciała Emily i towarzyszący temu najazd prasy. Domyślałam się,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]