[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Mam nadzieję, że państwu odpowiada - powiedział szef kelnerów.
- Tak, oczywiście. Dziękuję.
52
S
R
Czekały już na nich przepołowione ostrygi i butelka doskonałego
czerwonego wina. Za oknem majaczyły światła nabrzeża, oświetlając fale
uderzające o brzeg. Ciepłe letnie powietrze wlatywało przez rozsunięte drzwi
werandy.
- Tu jest rzeczywiście bardzo miło, Evanie. Ale ciężko nam będzie się
skupić na interesach.
Evan uśmiechnął się.
- Już ja o to zadbam.
Nalał jej i sobie po kieliszku wina. Laney zbladła, gdy tylko spojrzała na
ostrygi.
- Coś nie tak? Wiem, że lubisz ostrygi. Zajadaliśmy się nimi, gdy...
- Przestań! - Podniosła rękę i zamknęła oczy. - Będzie mi miło, jeżeli
przestaniesz mówić o czymkolwiek, co ma związek z Maui. W porządku?
Zmrużył oczy. Co się z nią działo?
- Czego się boisz, Laney?
- Możemy przejść do interesów? - spytała, odsuwając od siebie kieliszek i
udekorowany talerz z ostrygami, nawet na nie nie patrząc.
- Nie, zanim czegokolwiek nie zamówimy. Przepraszam, kochanie, ale
jestem głodny. Pomówimy o interesach, kiedy coś zjemy.
Podszedł kelner, wyraznie zmartwiony.
- Czy coś jest nie tak z winem, proszę pana? Czy może ostrygi? Mogę
państwa zapewnić, że wszystko jest najwyższej jakości.
- Nie, nie, wszystko w porządku. Dokładnie tak, jak prosiłem. - Evan
dopił wino z kieliszka, żeby go uspokoić. - Myślę, że będziemy już zamawiać.
Kelner uśmiechnął się i zaczął wymieniać kolejne potrawy. Evan słuchał,
zerkając na Laney. W miarę, jak kelner opisywał dania, stawała się coraz
bardziej blada.
53
S
R
- Może ja zamówię - zaproponował Evan, patrząc zaciekawiony na
Laney. - Mają tutaj świetnego grillowanego miecznika.
- Dla mnie tylko sałatka - uśmiechnęła się nieśmiało.
- Sałatka? - Evan podrapał się po głowie.
Kelner wyglądał, jakby był czymś urażony.
- Jeżeli wolno mi coś zasugerować, polecam sałatkę z krewetek Jumbo z
dressingiem krabowym.
Laney zrobiła duże oczy i pokręciła głową.
- Poproszę samą sałatę bez dressingu.
Evan spojrzał na kelnera.
- Poprosimy dwa dania z miecznika. Może uda mi się przekonać panią,
żeby zmieniła zdanie.
- Tak jest, proszę pana.
- Nie mów, że jesteś na diecie - mruknął Evan, gdy kelner oddalił się na
tyle, że nie mógł ich już usłyszeć.
Laney patrzyła na zewnątrz przez rozsuwane drzwi werandy, jak gdyby
nagle zaciekawił ją widok nabrzeża.
- Nie, ale nie jestem specjalnie głodna.
- Schudłaś. Nie, żebyś zle wyglądała, ale...
- To stres. W porządku? Już ci mówiłam. Ostatnio mam ciężkie
przeżycia.
- Właśnie po to tu jestem - powiedział Evan. - %7łeby ci pomóc pozbyć się
stresu.
- Ty się tylko do niego dokładasz.
- Napij się wina. Poczujesz się swobodniej.
Spojrzała na wypełniony w dwóch trzecich kieliszek czerwonego wina.
- Ja nie...
54
S
R
Poczuła, jak łzy napływają jej do oczu. Starała się je ukryć, ale Evan je
dostrzegł i bardzo go to poruszyło.
- Laney, posłuchaj. Może nie będziemy już sobie dogryzać. Twoje hotele
upadają. Wiem o twoich problemach więcej, niż ci się wydaje. Wydostań się z
tego, póki jeszcze możesz. Póki one jeszcze są coś warte.
- Wcale nie jest tak zle, jak to przedstawiasz.
- Może nie znasz wszystkich faktów.
- Znam.
- Twój ojciec na pewno nie chciałby, żeby hotele upadły. Jestem pewien,
że wolałby, żebyś je sprzedała, niż pozwoliła zrujnować ich renomę.
Desperacko starał się je uratować. To dlatego prosił, żebyś przyjechała.
Nikomu innemu już nie ufał. Działał w wielkim stresie. A teraz sama przyzna-
jesz, że jesteś zestresowana. Na pewno nie chciałby, żeby na tym ucierpiało
twoje zdrowie, Laney. Nie chciałby również, żebyś zbankrutowała.
Zrobiła gwałtowny wdech.
- Na pewno nie zbankrutuję, Evanie.
Właśnie przyniesiono sałatę i koszyk z pieczywem i Laney przerwała na
chwilę, żeby kelner mógł postawić wszystko na stole. Evan patrzył, jak
podnosi widelec i przekłada różne rzeczy na talerzu. Ciągle jeszcze nic nie
zjadła.
- Zbankrutujecie, jeżeli nie przestaniecie wydawać rezerw bankowych.
- Wiem tylko, że to ty stoisz za tymi wypadkami w sieci Royal. Tak
bardzo chcesz tych hoteli.
Evan zaklął w duchu.
- Gdybyś naprawdę tak uważała, to nie siedziałabyś teraz tutaj i nie
jadłabyś ze mną kolacji. Wydaje mi się, że jednak chciałaś mnie wysłuchać.
55
S
R
Znowu im przerwano. Postawiono przed nimi dwa talerze z rybą,
ziemniakami czosnkowymi i szpinakiem. Zapach sprawił, że ślinka napłynęła
mu do ust, z kolei u Laney skutek był odwrotny. Odsunęła się od
skwierczącego talerza.
- Czy państwo są zadowoleni? - spytał kelner.
- Tak, dziękuję - odpowiedział Evan. - Na razie to wszystko.
Laney nabrała trochę szpinaku i włożyła do ust. Przeżuwała go jak
najwykwintniejszy kąsek.
- Nie wiem, czy ci wierzę, Evanie. Ale muszę się dowiedzieć, co zaszło
tamtego dnia pomiędzy tobą a moim ojcem. I będę wdzięczna, jeżeli powiesz
prawdę.
Laney nie uwierzyła Evanowi. Po kolacji siedziała na tylnym siedzeniu
limuzyny, myśląc o tym, co powiedział. Jej podrażniony żołądek nie chciał się
uspokoić. Kręciło jej się w głowie. Patrzyła przez okno na przesuwający się
krajobraz, żeby nie musieć znosić bliskości Evana.
Nic się nie zmieniło w jego zachowaniu. Nie powiedział niczego nowego.
Twierdził, że przedstawił jej ojcu uczciwą propozycję i był skłonny ją
negocjować. Oferował Nolanowi Royalowi stanowisko konsultanta w firmie,
jeżeli umowa zostałaby zawarta.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]