[ Pobierz całość w formacie PDF ]

namioty oraz rzędy parskających wielbłądów, Cymmerianin dostrzegł, że Wyrocznia jest
ledwie wyrośniętym chłopcem, szczupłym i pozbawionym zarostu, choć odzianym w szaty
mężczyzny. Otaczali go wodzowie.
Aby uczynić zadość zwyczajom nomadów pustyni, Conan zasiadł przy ognisku ze
skrzyżowanymi nogami, w pozycji, jaką podpatrzył podczas swej poprzedniej bytności wśród
pustynnych szczepów. Pozdrowił gospodarzy, a potem wręczył im podarunki.
 Ponieważ  powiedział  nazywają cię Wyrocznią, zapewne wiesz, że zamierzamy
opuścić twój kraj najszybciej jak możemy. Przyszliśmy tutaj tylko po to, by otrzymać twoją
dobrą przepowiednię i przewodnika, który powiedzie nas dalej na południe, za co jesteśmy
gotowi dobrze zapłacić.
 Tak  przerwał jeden z wodzów  a co z twoimi kamratami, którzy rozbili się z obozem
w dole rzeki i zakłócają pustynny handel? Czy oni także szukają drogi wyjścia?  Dobył noża.
 Chętnie wskazałbym im jedną. Do wieczności.
Conan uśmiechnął się ze zrozumieniem.
 Jeżeli naprawdę sądzisz, iż zbudowanie przystani i zapewnienie przeprawy przez rzekę
wędrowcom jest zakłócaniem handlu, doprawdy dziwię ci się. Proponuję, żebyście ubili z nimi
interes i po staremu zapewniali karawanom swoją ochronę, co pozwoli wam na godziwy
podział zysków.
 Gładko gadasz  zauważył inny z wodzów  jak na kogoś, czyim śladem podążają sępy.
 Wskazał gestem czarne niebo, gdzie z pewnością ukrywały się ptaki.  Twoje uczynki
przeczą jednak twym słowom o dobrej woli, a obecność ptaków mówi nam więcej niż twoje
słowa.
 Przysięgam ci  odezwał się Caspius nienagannym shemickim  że nie jest naszym
pragnieniem ani podbijanie tych ziem, ani szukanie tu jakichkolwiek zdobyczy. Szukamy
jedynie leczniczego zioła, które rośnie w górnym brzegu rzeki. Nazywa się srebrnym lotosem.
 Wedle praw Erlika lotos jest święty!  przerwał im chłopięcy głos  zarezerwowany dla
przyjemności tych, którzy dostaną się do raju.  Wyrocznia, siedzący ze skrzyżowanymi
nogami przy ogniu, mówił wolno i dostojnie, świadom swego autorytetu.  Gdybyśmy nawet
wiedzieli, gdzie są te rośliny, nigdy nie dostarczylibyśmy ich niewiernym, którzy
sprofanowaliby święty kwiat.
 W takim razie pozwól nam wypełnić naszą misję poza terytorium twojego kraju 
powiedział spokojnie Conan, ciesząc się, że usłyszał wreszcie jakieś słowa ze świętych ust
proroka.  Szanujemy wasze zwyczaje i waszą wiarę, więc wszelkie nieporozumienia możemy
łatwo wyjaśnić. Jeśli taka będzie twoja wola, wydam pisemne rozkazy swoim towarzyszom w
dole rzeki. Napiszę je po shemicku, byś mógł wszystko zrozumieć. Sam możesz im je doręczyć.
 To nie wystarczy!  przerwał młodzieniec.  Z woli Erlika nie będzie żadnych targów z
tymi, którzy podążają za Thutalą. Musicie uznać swoją herezję, poddać się i oddać broń oraz
zgodzić się na sprawiedliwy osąd Jedynego Pana. A ci, którzy się ukorzą, zostaną oszczędzeni
w wielkiej łasce Erlika i być może będzie im dane przeżyć jako niewolnicy.
 A co się stanie z resztą?  zapytał Conan, wciąż się uśmiechając, chociaż wewnątrz jego
umysłu zagrał już sygnał alarmowy. Jeżeli święty prorok nie miał zamiaru się targować, to
dlaczego zgodził się na negocjacje?  zastanawiał się Cymmerianin. Wciąż jednak trzymał
dłoń z dala od rękojeści miecza.
 A tak przy okazji  podjął po chwili  cóż każe ci sądzić, że służymy temu
nazwałeś, Thutali? Nigdy o nim nie słyszałem. Ja i moi ludzie czcimy starożytnych bogów i
boginie Shem i nie mamy zamiaru wspierać jakiegoś rywala twego władcy.
 Czy służycie Thutali w waszej ignorancji czy świadomie, to nie ma znaczenia  odparł
chłopiec  gdyż jest on antycznym kusicielem i zna wiele kłamstw.  Zdawało się, że
młodzieniec zapatrzony w jasne płomienie ognia rzeczywiście jest pod kontrolą jakiejś
potężnej mocy.  Zaś przywódca wiodący swych ludzi w ciemność herezji, musi być osądzony
surowiej niż ci, którzy za nim podążają. Brać go! I niech stanie się wola Ojca Erlika!
Wodzowie siedzący wokół ogniska poderwali się błyskawicznie, ale Conan był już gotów.
Jego miecz, dobyty w mgnieniu oka, zablokował opadające ostrza i przeciął ramię najbliższego
z nadbiegających. Zadzwięczała stal, jako że gwardziści również skoczyli naprzód i otoczyli
swego wodza oraz Caspiusa. Conan zaś w jednej chwili przeskoczył przez ogień i chwycił
rękaw tuniki Mahtu.
 Stać!!! Albo wasza Wyrocznia straci to piękne gardło, z którego wydobywają się jej
proroctwa!  zawołał do Zuagirsów.  Ktoś, kto łamie przysięgę Erlika, nie zasługuje na nic
lepszego. A teraz precz od moich żołnierzy i pozwólcie nam wyjść.
Conan wycofał się pomiędzy swych Shemitów, ciągnąc za sobą opierającego się chłopca.
Młody fanatyk z oczami zaszłymi mgłą szarpał się, nie dbając zupełnie o swe życie, mimo że
jego ciało opierało się o ostrze miecza Conana. Na szczęście chronił go gruby skórzany kubrak.
Cymmerianin chwycił go żelaznym uściskiem i pociągnął za sobą, dopóki wszyscy, łącznie z
najwolniej poruszającym się Caspiusem, nie dosiedli koni, ścigani przez wrzaski wściekłych,
ale bezradnych nomadów. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnos.opx.pl
  •