[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie zgadniesz, Kożuszek, skąd wziąłem taki fartuch ciągnął niewzruszenie Duda. Pod
palcami poczuł chłód metalowej obręczy.
No skąd? zainteresował się policjant, skuwając drugą rękę Kalafiora. Dobrze, że wziął drugą
parę kajdanek, inaczej musiałby wiązać Dudę sznurem jak prosiaka. Jeśli nie będą wierzgać, załatwi
sprawę w miarę czysto. Z odległości dwóch metrów przecież nie spudłuje.
Kupiłem w lumpeksie, uczciwie roześmiał się chudy
%7łartujesz? Kożuszek spojrzał na niego zaskoczony - Nie Duda zacisnął dłoń.
267
Kożuszek uświadomił sobie, co mu grozi, o ułamek sekundy za pózno. Wąski stojak na parasole ze
świstem przeciął powietrze.
Postój w Tczewie trwał krótko. Pociąg ruszył, a ja przypomniałem sobie, że jestem naznaczony
klątwą Smutnego Antosia. Zanosiło się więc na dłuższe siedzenie w pociągowym kiblu. Nie
powiem, by jakoś szczególnie mi się tutaj podobało. Jedyną pozytywną stroną takiego położenia
była samotność, której szukałem przecież od jakiegoś czasu. No i się doszukałem.
Wreszcie, po mniej więcej półgodzinie, usłyszałem drobne kroczki i ktoś szarpnął za klamkę.
Nadzieja wróciła.
Ojejku dziecięcy głosik wyrażał głęboki niepokój. Zamknięte? Maaamo, tutaj jest
zamknięte!
Michałek... Zacisnąłem usta i wstrzymałem oddech.
Maaamo, zsikam się w majty! wydarł się chłopczyk.
Dlaczego przyniosło go do mojego wagonu? Każda inna ludzka istota udzieliłaby pomocy
klozetowemu więzniowi, ale nie Michałek. Nawet mocno cierpiący stanowił poważne
niebezpieczeństwo.
Maaamooo! darł się i walił pięścią w drzwi. Niewykluczone, że matka planowała się go
pozbyć i czekała, aż pęknie. W każdym razie nie reagowała na wrzaski.
Po namyśle doszedłem do wniosku, że Michałek prędzej nasika pod drzwi, niż sobie pójdzie.
Należało więc w sprytny sposób wykorzystać jego energię do uwolnienia
268
się z potrzasku. Mój wzrok spoczął na rolce papieru toaletowego.
Silnik pomarańczowej furgonetki pracował głośno, ale równomiernie. Kalafior zasznurował
plandekę, jeszcze raz obejrzał otarte nadgarstki i wsiadł do szoferki.
Już myślałem, kurna, że nas pozabija, bandzior jeden sapnął, chowając policyjną cezetkę do
kieszeni skórzanej kurtki.
Bandziory to my jesteśmy, he, he parsknął Duda. Wrzucił jedynkę, ostrożnie zwalniając
sprzęgło. Furgonetka bywała narowista. On jest tylko skorumpowanym śmieciem dodał,
wyjeżdżając na ulicę.
Gdzie jedziemy? Kalafior studiował w lusterku swoje pryszczate czoło. Samochód
gwałtownie przyhamował. Co jest?! przeraził się, bo o mało nie włożył sobie palca w oko.
Psia krew! zaklął chudy. Ten kundel wyskoczył mi pod koła, Dyzio, czy jak mu tam!
zerknął do tyłu, ale kiedy zobaczył, że psu nic się nie stało, dodał gazu. Stojący obok furtki mały
chłopiec pogroził mu pięścią.
Powinien chyba być w przedszkolu? burknął Duda, zmieniając bieg na wyższy Wjeżdżali na
skrzyżowanie.
Kto, pies?
Bachor, tumanie! O co pytałeś? Chudy skręcił w stronę obwodnicy.
No, o psa...
Przedtem. Duda zaczął grzebać w schowku. Masz fajki?
269
Kalafior usłużnie podał mu paczkę z wyciągniętym papierosem. Zapalili.
Przedtem to ja pytałem, gdzie jedziemy pryszczaty zaciągnął się i zmrużył oczy.
Jego kompan bez słowa wskazał zieloną tablicę Warszawa 495.
Do Warszawy?
Na Warszawę, koziołku Duda pokręcił głową. A potem do Mińska.
Mazowieckiego?
Nie chudy wydmuchał dym. Białoruskiego Mińska. Tam jest dopiero przyszłość. Nie to,
kurna, co tu...
Wysunąłem kawałek papieru toaletowego przez szparę nad wygiętą górną listwą. Ktoś już niezle
tymi drzwiami szarpał.
Uuuu! zawyłem cichutko. Aomotanie ustało. Michałek się zainteresował.
O, a co to? szepnął podniecony.
Uuuu... łaaaach! jęknąłem i poruszyłem papierem, żeby go zauważył. Miaaauuuu
wciągnąłem papier do środka.
Bezsilne klapnięcie dłoni w drzwi świadczyło, że chłopczyk połknął przynętę.
Kto ty jesteś? zapytał, skrobiąc palcem w laminowaną płytę. Założę się, że stał tam z
przytulonym do drzwi policzkiem.
Jestem Duchem-Sikuchem zapiszczałem cienko. Kto mnie złapie, nigdy nie zleje się w
gacie.
270
Super ucieszył się malec. To ja chcę! Ponownie wysunąłem papier i szarpnąłem z
powrotem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]