[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przykucnęła obok czereśniowej komody z odłażącym miejscami fornirem. Jej dolna
szuflada, nigdy nie otwierana, wysuwała się z wielkim trudem. Wśród starych, niemod-
nych apaszek i zabawnych filcowych kapeluszy leżały lalki w koronkowych mantylkach,
z porcelanowymi twarzyczkami. Ich bezduszne błękitne oczy pełne były niekłamanego
zdziwienia. Agata systematycznie odpruwała te różowe główki, zdobne w sztuczne loki,
zaglądając do środka. Ale niczego w nich nie znalazła. W szufladzie były jeszcze hisz-
pańskie wachlarze z kościanymi rączkami, malowane w róże, i duży ciepły szal ha-
5àowany zÅ‚otÄ… niciÄ…, który odÅ‚ożyÅ‚a, bo jej siÄ™ spodobaÅ‚. W ogóle go nie pamiÄ™taÅ‚a.
W kącie grzechotały jakieś metalowe pudełka po herbacie. Miały niemieckie napisy,
a na wieczku obrazek z dżunglą i słoniami. Chyba była w nich kiedyś przednia cejloń-
ska lub indyjska herbata. Teraz pudełka zawierały niezliczone ilości błyszczących guzi-
ków. Niektóre bardzo ładne. Chcąc nie chcąc, wysypała je na podłogę. Ale wśród tego
śmiecia rodem sprzed drugiej wojny światowej nie było  Pawiego oka . Niczego, co by
kształtem lub wielkością podobne było do rysunku zrobionego przez JFK na restaura-
cyjnej serwetce.
Pogrzebała jeszcze w lewym kącie i wyjęła coś, co wprawiło ją w dobry nastrój. Jej
ukochana zabawka z dziecinnych lat. Coś, czego potem nigdy i nigdzie nie widziała, bo
nikt tego w kraju nie wyrabiał: szklana kula, w której wnętrzu, gdy się nią mocno po-
trząsnęło, wirował śnieg. Wzięła ją w obie dłonie, chichocząc niczym mała dziewczyn-
ka. Pamiętała, że w środku jest zatopiona szklana góra z grotą, a w grocie maleńka wie-
śniaczka odziana w... nagle zamarła. Przerażenie ścięło jej krtań. W szklanej kuli wstrzą-
śniętej jej dłonią istotnie padał śnieg. Padał śnieg. A postać siedząca odziana była w...
habit z kapturem! Agata chciała wrzasnąć, ale ściśnięte strachem gardło wydało za-
ledwie cichutki pisk. Szklana góra w kuli miała kolor błękitu. I kształt, jaki Agata już
znała!
 Malach Ha-Mavet  wyszeptała.  Znalazłam!
Przez pół nocy przesiedziała na stołku w kuchni, wpatrując się jak zahipnotyzo-
wana w błękitny diament. Szklana góra, śnieg i mała postać wieśniaczki. Bo naprawdę
była tam tylko dziewczynka w ludowym bretońskim stroju. Teraz rozumiem, co miał
85
na myśli Jeremy, mówiąc, że sławny francuski jubiler oprawił kamień w  coś dziwnego .
Zaiste! Takie szklane kule z ludzikami, zwierzątkami i domkami w środku były niegdyś
szalenie modne. W całej prawie Europie. I zawsze, przy potrząśnięciu, w środku wirują
płatki sztucznego śniegu. To sprawka fizyki. I chemii. Ale kamień jest prawdziwy. Mogła
stłuc szklaną kulę. Wyjąć diament wartości siedemnastu milionów dolarów. I zgłosić
się z nim na aukcję w Amsterdamie lub Genewie. Byłaby najbogatszą kobietą. Tu, nad
Wisłą. I codziennie umierałaby ze strachu o własne życie.
 Długo na niego czekałaś, Bilqis  powiedziała półgłosem.  Bo doskonale wiesz,
królowo Saby, że ci go oddam. Zbyt wiele trupów, zbyt wiele tajemniczych zgonów. Nie
jestem obłąkana na punkcie milionów, choć, nie ukrywam, każdemu pieniądze uła-
twiają życie. Ale jak długo trwałoby moje życie? I pomyśleć, że minęło przeszło dwa ty-
siące lat. A jego blask wciąż trwa i kusi.
Usłyszała kroki matki. Objęła kulę dłońmi. Poczuła jakby prąd przepływający wzdłuż
palców do nadgarstka, a potem ramionami do serca. To nie było uczucie nieprzyjemne.
Przypominało raczej energię, która uzdrawia.
 Co tu robisz po nocy, Agato?  matka mrużyła oczy.  Zachowujesz się dziwnie.
O, znalazłaś tę starą zabawkę? Bawiłam się nią, gdy mieszkałyśmy z babcią w Gdańsku.
Ale wiesz... Aucja się jej bała. Uciekała z krzykiem, kiedy nią potrząsałam, by śnieg za-
czął padać na głowę tej małej, zmarzniętej biedaczki.
 Mamo... zabieram kulÄ™. Jest mi potrzebna.
 Oczywiście, moja droga. Ale nie niszcz jej. Dziś nigdzie tego nie kupisz. Nikt już
takich nie wyrabia. Idz spać, bo rano będziesz miała podpuchnięte oczy. Już widzę, że
będziesz używała lodu na powieki, zamiast do soku.
 Rano muszę wyjechać  wymruczała Agata, nie przestając ściskać kuli. Czuła
chłód i gorąco. Na przemian.
 Bez powiadomienia tego młodego człowieka, który odkurzał żyrandol?
Skinęła głową.
 Napiszę do niego  powiedziała łagodnie  pod adres jego matki. Zanim wy-
startuje mój samolot, mamo, nikt nie może wiedzieć o moim wyjezdzie.
 Ostatnio dziwnie się zachowujesz. Jakby ci coś zagrażało... może się mylę?
 Nie chcę cię martwić, mamo, ale nie mylisz się. To stara klątwa pewnej umierają-
cej z miłości kobiety. Miała trochę ciemniejszą skórę, prawie dwa metry wzrostu i ko-
chała mężczyznę, o którym mówią, że miał siedemset żon...
 Brzmi jak opowieść biblijna  matka wycofała się z progu.  Wiesz, co robisz.
Od dziecka wiedziałaś. I nikt na świecie nie mógł zmienić tego, co postanowiłaś.
 O dzieciach takich jak ja mówi się, że są uparte. W świecie dorosłych to już tylko
stanowczość. Mamo, jesteś i byłaś najrozumniejszą z kobiet. Ale sprawa, która dotyczy
tej kuli, jest z gatunku, jakiego nie lubisz: magii.
86
Matka westchnęła. Patrzyła na pobladłą twarz Agaty, czując niepokój w sercu.
 Nikomu nic nie powiem. Choćby dlatego, że nic nie wiem.
 I tak będzie dobrze.
Następnego ranka Agata zapakowała rzeczy do zielonej torby. Szklaną kulę zawinęła
w miękką irchową ściereczkę. Długo zastanawiała się, co z nią zrobić. Rozbić? Schować
tylko kamień? Nie, kula-zabawka wydawała się najłatwiejsza do przewiezienia. Także za
granicÄ™.
 Strzeż mnie, królowo  mamrotała, upychając bawełnianą, tropikalną odzież.
Miała się przydać. Ucałowała matkę i wyszła na ulicę. Niebo było błękitne z szarawym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnos.opx.pl
  •