[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wiem z doświadczenia, że guzy atakujące mózg zazwyczaj
rosną bardzo szybko, więc byłbym zdziwiony, gdyby madame
Boisset żyła jeszcze dłużej niż miesiąc.
- Jestem panu wdzięczny za szczerość - powiedział hrabia
- i za to, że zajął się pan wszystkim. Dzięki panu to
nieszczęście nie zaciąży na dalszym życiu mojej córki, ani -
mam nadzieję - mojej żony.
Mówiąc to spojrzał na Melitę, a ona zdała sobie sprawę, że
nie chciałby w jej obecności omawiać z doktorem szczegółów
ostatnich wydarzeń.
Położyła tylko dłoń na jego ramieniu, wyrażając tym
gestem całą swoją miłość i zrozumienie. Następnie skłoniła się
przed doktorem i opuściła salon.
Wbiegła po schodach na górę, do pokoju lekcyjnego.
Tak jak się spodziewała, zastała tam Eugenie siedzącą
przy stole i zajętą szyciem. Na widok Melity Murzynka
zerwała się na równe nogi.
- Panienka wrócić!
- Wróciłam razem z monsieur le comte, wzięliśmy ślub,
Eugenie!
- Zlub! - Pokojówka wyrzuciła w górę ramiona w geście
radości, której nie potrafiła wyrazić słowami. - To dobre
wieści, panienko..: to jest madame la comtesse. Bardzo dobre
wieści. Teraz pan być szczęśliwy i wszystko być dobrze.
- Tak, Eugenie, wszystko będzie dobrze - zapewniła ją
Melita.
Umilkła na moment.
- Chcę ci podziękować, Eugenie - odezwała się po chwili.
- Zrozumiałam, że ocaliłaś mi życie.
Murzynka pokiwała głową.
- Wiedziałaś - ciągnęła Melita - że madame Boisset otruła
matkę Rose - Marie?
Eugenie powtórnie przytaknęła. Melita zaczerpnęła
głęboko powietrza.
- Hrabia i ja naprawdę nie wiemy, jak ci dziękować za
twoją miłość do Rose - Marie.
- Ona być moja kochana - odparła Eugenie. - Jeśli ja
powiedzieć komuś o pani Cecile, madame odesłać mnie precz.
Lepiej ja nie mówić nic i zostać.
- Tak, oczywiście. Dobrze postąpiłaś - przyznała Melita. -
Teraz już wszystko się odmieni. Nie będzie awantur i
gniewnych słów, których tak się bała Rose - Marie.
- To dobrze, pani, bardzo dobrze.
Melita uśmiechnęła się, słysząc słowo pani". Oznaczało,
że została prawdziwie zaakceptowana. Należała teraz do tej
plantacji razem z hrabią, który był panem".
- Teraz pani być madame la comtesse, ja przenieść rzeczy
- oznajmiła Eugenie. - Pani mieć ładną nową sukienkę.
- W bryczce jest jeszcze piękna suknia ślubna -
napomknęła Melita.
Odruchowo skierowała się do swojej dawnej sypialni.
Pokój wyglądał dokładnie tak jak wtedy, kiedy go
opuściła. Poza jednym wyjątkiem - nie było tu lalki
przedstawiającej Cecile.
Melita popatrzyła na stolik, na którym ją zostawiła.
A może jej się to śniło? Może to było tylko przywidzenie?
Miała ochotę zapytać Eugenie, co się stało z lalką, ale czuła,
że lepiej do tego nie wracać. Niech przeszłość odejdzie w
przeszłość. Tylko przyszłość była teraz ważna.
Podeszła do okna. Spojrzała na plantację i lazurowe
morskie fale w oddali.
To z tego okna usłyszała bicie w bębny, które wzywało ją
do dżungli.
Nie miała jednak czasu na wspomnienia. Usłyszała
wołanie Rose - Marie biegnącej po schodach:
- Mademoiselle! Mademoiselle! Wróciłaś! Dziecko
wbiegło do pokoju i rzuciło się Melicie na szyję.
- Wróciłaś! Jak ja za tobą tęskniłam! Tatuś też jest w
domu, tak się cieszę! Tak bardzo się cieszę!
- Ja też się cieszę, że wróciłam, kochanie - wyznała
Melita.
Przyklękła na podłodze przed Rose - Marie i zaczęła
łagodnie:
- Chciałabym ci coś powiedzieć.
- A ja wiem co - przerwała jej Rose - Marie. - Leonore mi
powiedziała. Ty wyszłaś za mąż za tatusia i teraz jesteś moją
mamą!
- Tak, to prawda... - Melita lękała się, czy dziewczynka
nie będzie się czuła dotknięta, że usiłuje zająć miejsce jej
matki.
Dziecko ponownie oplotło jej szyję ramionkami.
- Teraz mam tatusia i mamusię - powiedziała Rose -
Marie - tak jak inne dzieci, a ty już nigdy mnie nic opuścisz,
prawda?
- Nigdy - obiecała Melita. - Czasem twój tatuś i ja
będziemy wyjeżdżać we dwoje, ale zawsze wrócimy do domu.
Rose - Marie przytuliła się do niej impulsywnie. Melita
poczuła łzy pod powiekami, więc powiedziała szybko:
- Myślę, że bryczka stoi już przy frontowych drzwiach.
Jeśli tam pobiegniesz, to pewnie znajdziesz pod siedzeniem
ogromny pakunek przeznaczony specjalnie dla ciebie.
Rose - Marie krzyknęła z zachwytu i popędziła na dół.
Melita zdjęła czepeczek, przygładziła włosy. Wstydziła się
wejść tam, gdzie Eugenie już przenosiła jej rzeczy. Nigdy nie
widziała sypialni hrabiego, ale wiedziała, że stanowi ona część
domu, którą Eugenie i inne pokojówki nazywały
apartamentami pana. Wiedziała, że są to dwie sypialnie oraz
bawialnia o oknach wychodzących na ogrody i sady, gdzie
hrabia po raz pierwszy ją pocałował.
Melita nie potrafiła znieść myśli o tym, co się stało z
madame Boisset, jej umysł trwożliwie uciekał przed
rozpamiętywaniem budzących grozę uczynków tej szalonej
kobiety. Jednocześnie czuła niewymowną ulgę, że nie będzie
już wzajemnych oskarżeń, jakich się obawiała po powrocie do
Vesonne - des - Arbres. Hrabia nie musiał udowadniać, że
testament, do którego podpisania madame Boisset zmusiła
Cecile, nie jest ważny, ani oskarżać jej przed sądem o
spowodowanie śmierci swojej pierwszej żony.
Melita czuła, że słoneczne promienie z bezchmurnego
nieba rozproszyły wszystkie cienie w jej życiu.
Nic dziwnego, że niewolnicy wiwatowali, szczęśliwi i
uradowani. Monsieur le comte odzyskał władzę nad
majątkiem, znowu, jak przedtem, był ich panem.
Melita wolno ruszyła ku schodom. Nie zamierzała iść do
salonu, gdzie jak sądziła, hrabia mógł jeszcze rozmawiać z
doktorem, lecz do mniejszego pokoju tuż obok, a stamtąd na
werandę, poszukać Rose - Marie.
Drzwi do salonu były otwarte na oścież. Doktor widocznie
już wyszedł. Melita zobaczyła Rose - Marie i hrabiego, jak
wyjmują z pudła ogromną lalkę z zamykanymi oczami,
kupioną w Saint - Pierre.
- Tatusiu! Jaka ona jest śliczna! - wykrzyknęła Rose -
Marie. - Najpiękniejsza na świecie! Ale te od Philippe'a też
kocham, chociaż nie mogę się nimi długo bawić.
- Zdaje się, że Philippe zrobił ci nową zabawkę dziś rano,
prawda? - spytała Melita wchodząc do salonu.
Zobaczyła, jak oczy hrabiego rozbłysły na jej widok, i
czekając na odpowiedz dziewczynki, uśmiechnęła się do
niego.
- Tak - odparła Rose - Marie. - Philippe powiedział, że to
będzie niespodzianka dla mnie i dla ciebie. Chcesz ją
zobaczyć?
- Tak, kochanie.
- Jak wróciłam do domu, zostawiłam ją na werandzie -
wyjaśniła Rose - Marie. - Bałam się, że mogę ją upuścić, jak
będę biegła po schodach.
Dziewczynka wyszła z salonu, a hrabia wyciągnął ramiona
do Melity.
Podeszła do niego, mając poczucie bezpieczeństwa,
jakiego nie zaznała nigdy przedtem. Była bezpieczna jak
żaglowiec, który wpływa na spokojne wody przystani i nie
grozi mu już żaden sztorm.
Hrabia przytulił ją do siebie, jakby rozumiał, co czuje.
Rose - Marie wróciła z nową lalką.
- Spójrz, tatusiu! - wykrzyknęła. - Philippe zrobił dla
mnie pannę młodą!
Dłoń Melity znieruchomiała w palcach hrabiego. %7ładne z
nich nie powiedziało nic przy Rose - Marie, a potem w ciągu
dnia mieli tak wiele zajęć, że dopiero wieczorem, po kolacji,
mogli spokojnie porozmawiać we dwoje.
Wówczas monsieur le comte poprowadził Melitę po
trawniku, a ona domyśliła się, że wiedzie ją pod pomme
d'amour, gdzie po raz pierwszy wyznał jej miłość.
Miała na sobie białą suknię ślubną, a w świetle księżyca
płynącego po niebie wyglądała jak delikatny kwiat muskany
wonnym powietrzem tropikalnej nocy.
Bez słowa poszli w dół zbocza po miękkiej trawie, aż
dotarli do drzewa, gdzie hrabia spotkał Melitę zapatrzoną w
kwiecie.
- Tak wiele się zdarzyło od czasu, gdy byliśmy tutaj -
[ Pobierz całość w formacie PDF ]