[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jak młotem. Sekretarka przywitała ją chłodnym
skinieniem głowy, ale Caro była ju\ przyzwyczajona
do jej wrogości.
Okazało się, \e Gil jeszcze nie zjawił się w pracy.
Co za ulga! Caro wiedziała, \e spędzi on przedpołudnie
na inspekcji poszczególnych działów magazynu, ale
pojawi się prędzej czy pózniej przy swoim biurku.
Mimo to czas dłu\ył się w nieskończoność. Co chwila
spoglądała na zegarek. Wreszcie tu\ przed porą lunchu
Gil zjawił się w towarzystwie dwóch urzędników.
Miał na sobie świetnie skrojone ciemne ubranie, białą
koszulę i niebieski jedwabny krawat. Wyglądał wspa-
niale. Caro zalała fala sympatii tak gorąca, \e niemal
bolesna. On zaś skłonił się uprzejmie, podszedł do
STRACH PRZED MIAOZCI K7
swojego biurka, zabrał stamtąd jakieś papiery i w mil-
czeniu wyszedł z gabinetu. Urzędnicy podą\yli za nim.
Caro poczuła się, jakby ją ktoś spoliczkowat.
Przecie\ mógł powiedzieć chocia\by kilka uprzejmych
słów. Nic by go to nie kosztowało. Próbowała na
powrót skupić się na pracy, ale trudno jej było się
skoncentrować.
Gil powrócił siedem minut przed trzecią. Caro
dokładnie znała godzinę, gdy\ co chwila spoglądała
na zegarek.
Gil zdawał się powa\ny, zamyślony, i wcią\
milczał. Dopiero gdy zjawiła się jego sekretarka,
uśmiechnął się i poprosił, \eby usiadła. Caro poczuła
ukłucie zazdrości. I lekkiej paniki. Czy\by po krótkim
zawieszeniu broni znowu powrócili do zimnej wojny?
Przez następną godzinę Gil dyktował sekretarce
listy, po czym wyszedł, nie spojrzawszy nawet w stronę
Caro. No, tak, pomyślała, on \ałuje tego, co miało
miejsce poprzedniego wieczoru i nie chce, \eby sobie
wmawiała, \e przywiązuje do tego jakiekolwiek znacze-
nie. Traktuje ją tak chłodno po to, by wybiła sobie
z głowy wszelkie złudzenia. To, \e jej ojciec chce mu
odebrać jego ukochany dom towarowy, czyni ich
wrogami. Dobrze, \e sobie o tym przypomniała.
No, ale czy to daje mu prawo do traktowania
innego człowieka w tak bezwzględny sposób?
Wczoraj całował ją i pieścił, nie zastanawiając się
zupełnie nad jej uczuciami. Wykorzystał swoją szansę,
a teraz niewątpliwie bał się, \e ona zechce wykorzystać
swoją. Co on sobie właściwie wyobra\a? śe ona,
Caro, poleci do Mirandy i opowie jej o wszystkim?
Albo \e poskar\y się jego babce?
Wpatrywała się niewidzącymi oczami w okno, za
którym świeciło wiosenne słońce. Czy\by wszyscy
mę\czyzni byli oportunistami? Czy \adnemu z nich
nie wolno wierzyć?
88 STRACH PKZtD MIAOZCI
Weszła sekretarka Gila, \eby powiedzieć, \e idzia
do domu i \e za chwilę zjawią się stra\nicy.
- Ju\ kończę - oświadczyła Caro poirytowanym
tonem.
Tego wieczoru zatelefonowała do niej Amy.
- Czy pamiętasz Anthony'ego Calthropa? - za
pytała.
- Chyba nie.
- Przypomnij sobie, kochanie. To ten chirurg
z St. Luke's Hospital. W zeszłym roku usunął mi
migdałki. Taki wysoki, szczupły blondyn. Nie jest
zbytnio przystojny, ale ma bardzo miły sposób bycia.
- To twoja najnowsza konkieta, rozumiem - roze
śmiała się Caro.
- Skąd\e - zaprotestowała Amy. - Tylko \e
właśnie wprowadził się do St. John's Wood, \eby być
bli\ej szpitala, i urządza małe przyjęcie. Zaprosił mnie.
- Baw się dobrze. Opowiesz mi, jak było, na
naszym następnym lunchu.
Caro nie miała ochoty na rozmowy o mę\czyz-
nach. Marzyła tylko o gorącej kąpieli i o tym, \eby
poło\yć się do łó\ka i rozmyślać nad swoją biedą.
- Poczekaj chwilę - przerwała jej Amy. - Poznałaś
go, gdy odwiedziłaś mnie w szpitalu. On ciebie świetnie
zapamiętał. A ty jego nie?
- Zupełnie nie. To było ponad rok temu.
- Nie mów mu tego. To mu sprawi przykrość.
Byłam pewna, \e zrobił na tobie du\e wra\enie.
Powiedziałam mu, \e często go wspominasz.
- Co za nonsens!
- Więc zaprasza cię tak\e!
- Mowy nie ma. Po prostu nie mam czasu.
Podziękuj mu, ale jestem tego wieczoru zajęta.
- Nie podałam ci \adnej daty!
- Wszystko jedno. Nie mam ani jednego wolnego
wieczoru. Nie pozwolę się zawlec na kolejne spotkanie
STRACH PRZED MIAOZCI 89
z którymś z twoich odrzutów. Jest na pewno okropnie
nudny.
- Anthony wcale nie jest nudny, kochanie - ob
ruszyła się Amy. - Jest bardzo miły i dowcipny. Na
pewno ci się spodoba.
- Wątpię. Gdyby był taki wspaniały, sama byś
go sobie wzięła.
- Kiedy mam innego - zachichotała Amy. - Ale
posłuchaj. Nawet je\eli Anthony ci się nie spodoba,
poznasz tam mnóstwo innych osób. To będzie wielki
spęd. Nie musisz długo siedzieć, ale przyjdz, bo
inaczej będzie na mnie zły za to, \e przyprowadziłam
innego faceta na jego przyjęcie.
- Jesteś naprawdę bezczelna! - Caro nie wiedziała,
czy się śmiać, czy oburzać.
Amy roześmiała się.
- Wpadniemy po ciebie z Robem w sobotę
o ósmej - oświadczyła. - Nowe mieszkanie An-
thony'ego jest bardzo blisko ciebie. Zaraz po drugiej
stronie parku.
- Więc twój najnowszy nabytek nazywa się Rob?
Amy zachichotała, po\egnała się i odło\yła
słuchawkę. Caro zamyśliła się. Mo\e przyjaciółka
nareszcie znalazła kogoś naprawdę wartościowego?
Tak mało o nim powiedziała. Jaki te\ mo\e być ten
tajemniczy Rob?
Postanowiła pójść na przyjęcie. Co tam! Mo\e to
jej poprawi humor. Podeszła więc do szafy i zaczęła
przeglądać swoją garderobę.
Pod koniec następnego tygodnia zakończyła
przegląd ksiąg Westbrooka. Jej eksperci przygotowali
szczegółową analizę stanu majątkowego firmy. Dodali
do tego, jak zwyczaj ka\e, kilka sugestii dotyczących
metod jej prowadzenia, sformułowali prognozę na
przyszłość, wskazali na mo\liwość dokonania pewnych
90 STRACH PRZED MIAOZCI
oszczędności, przerzedzenia starzejącego się ju\ nieco
personelu oraz na dające się stwierdzić tu i ówdzie
marnotrawstwo. Caro zredagowała ostateczną wersję
i kazała sporządzić odpowiednią liczbę kopii dla ojca
i członków rady nadzorczej, po czym wyjęła z kom-
putera dyskietkę, na której znajdowały się wszystkie
dane.
Nie chciała, \eby jej raport wpadł w niepowołane
ręce. Ka\dy, kto by go przeczytał i zrozumiał jego
treść, mógłby, jeszcze przed ogłoszeniem przejścia
Westbrooka w nowe ręce, zakupić jego akcje po
starej cenie i zrobić na tym niezły interes.
W ciągu ostatnich kilku dni Gil wpadał do
swojego gabinetu bardzo rzadko i tylko na krótką
chwilę. On z pewnością tak\e ciekaw był jej raportu.
Tote\ co wieczór przenosiła wszystkie informacje na
dyskietkę i zabierała ją ze sobą. Bała się bowiem, \e
któregoś dnia Gil włamie się wczesnym rankiem do
jej komputera i przejrzy zawarty tam materiał. Wiedział
wszystko o stanie majątkowym swojej firmy, ale na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnos.opx.pl
  •