[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Jak leci? - spytał w pewnej chwili.
Gdyby fizycznie było to możliwe, Miranda wybuchnę-łaby śmiechem.
Jak leci? Czyżby sobie z niej żartował?
- Doskonale... - skłamała.
Mięśnie jej ramion, rąk i pleców trzęsły się z wyczerpania, paliły, i nie czuła nóg. Poruszała się jak
automat.
Raptem, gdy jej pałce mokre od potu - a może od krwi - ześliznęły się i uderzyła czołem w gładką
kamienną ścianę, wszystko wokół wręcz zawirowało. Zdawało jej się, że wisi uczepiona skały jedynie
koniuszkami palców. Wciągając gwałtownie powietrze w płuca, jęknęła:
78
Liz Fielding
- Spadnę, jeśli do mnie nie zejdziesz. Zamarł.
- Nie spadniesz.
- Obiecaj mi... - poprosiła. - Musisz się stąd wydostać. Chcę, żeby moja rodzina dowiedziała się, co się
ze mną stało.
- Przestań mówić głupstwa. - On też oddychał z trudnością. - Jut prawie tu jesteś... Podnieś lewą stopę,
trafisz na podparcie. Ostroinie!
Gdy szukała występu i już myślała, że go znalazła, skała zaczęła się kruszyć, Po omacku szukała
podparcia, zawieszona na obtartych do krwi opuszkach palców nad czarną otchłanią, która zdawała się
ją wciągać. Walczyła, by się utrzymać, wbijając paznokcie w wygładzoną kamienną ścianę.
W myślach przerabiała tę sytuację wiele razy, ale teraz to działo się naprawdę. Za chwilę spadnie...
Wystarczy, że się puści...
- Mirando przestań się zastanawiać i rusz się wreszcie! - Ostry głos Jaga odbił się echem w
zrujnowanej świątyni i uderzył ją jak obuchem.
Jak on śmiał?
Ivo nigdy na nią nie krzyczał. Był delikatny. Przywrócił ją do życia, gdy znajdowała się na krawędzi.
Ale gniew czasami się przydaje.
- Drań! - wyrwało jej się, gdy wreszcie natrafiła palcami stopy na podpórkę, ale noga tak jej drżała, że
nadal nie mogła się ruszyć.
- Wejdz tu i sama mi to powiedz!
- O co chodzi, Jago? Tęsknisz do kolejnego kopniaka?
- Oczekuję go niecierpliwie, kochanie!
- Już idę!
Szalona miłość
79
- Obiecanki cacanki. Jesteś gotowa na następny pocałunek?
Przydał się zastrzyk adrenaliny. Wytrzymała. Przezwyciężyła chwilę paniki. Tę czarną chwilę, gdy
upadek zdawał się wybawieniem.
Przeszła. Przeprowadził ją. Jago.
- Teraz trzeba będzie się trochę sprężyć - powiedział. - Wyciągnij rękę, to przeciągnę cię przez
krawędz.
Krawędz? Jest tak blisko?
Znów strach ścisnął ją za serce. Desperacko wyciągnęła rękę. Jego palce musnęły ją zwodniczo. Jest
sama. Nie dosięgnie...
- Za daleko...
- Trzymaj się! - Gdy zbliżył się do krawędzi, posypał się na nią miałki pył. - Spróbuj jeszcze raz.
Dotknął jej dłoni, ale znów się wyśliznęła. Jęknął i chwycił ją mocno za nadgarstek.
- Podaj mi drugą rękę.
Miałaby się puścić? Powierzyć mu swoje życie?
Zawahała się na ułamek sekundy i wtedy nastąpił kolejny wstrząs. Półka, o którą opierała stopy,
rozsypała się w pył, a jej dłoń oderwała się od ściany.
Zawisła nad otchłanią.
Jakimś cudem Jago ją utrzymał. Walczyła, aby znalezć punkt podparcia dla nóg. Stopy ślizgały się po
skale. Wokół spadały kamienie, wypełniając powietrze pyłem. Ktoś krzyczał. Wreszcie, dzięki Bogu,
natrafiła stopą na solidny występ i zaparła się o ścianę. Powoli wspólnym wysiłkiem zdołali pokonać
krawędz.
Jago złapał ją i mocno trzymając, mimo bólu, który rozszarpywał mu ramiona i głowę, odciągnął ją od
przepaści.
80
Liz Fielding
- Idiota! - wyrwało jej się z głębi gardła.
- Bez wątpienia - wyjąkał, gdy nabierała powietrza zapewne po to, aby go zgromić. Zakrztusiła się
pyłem i zaczęła kaszleć.
- Nigdy więcej tego nie rób!
- Obiecuję. - Może by się roześmiał, gdyby tak bardzo go nie bolało. A może tak bardzo go bolało, bo
się śmiał? Nie potrafił stwierdzić.
- Mówię serio. Nie jestem warta tego, aby za mnie umierać, słyszysz?
Słyszał ją. słyszał nieskrywane cierpienie, gdy wypowiadała te słowa. Zdał sobie sprawę, że nie był to
tylko skutek szoku.
Jej słowa były przemyślane i płynęły z głębi serca. Choć wyrywała się, walczyła jak tygrysica, objął ją
i przytulił. Trzymał ją tak długo, aż przestała powtarzać w kółko:
- Nie jestem tego warta... Nie jestem...
W końcu poddała się, przytuliła do jego klatki piersiowej i tylko drżenie ramion zdradzało, że płacze.
Po tym, co przeszła, miała pełne prawo tupać z wściekłości i wrzeszczeć wniebogłosy. Aż do tej pory
nie okazywała powściągliwości w wyrażaniu uczuć. Jago wolałby, żeby go kopnęła albo obrzuciła
stekiem wyzwisk. Wtedy nie musiałby pytać, dlaczego uważa, że nie jest warta, by za nią umierać...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]