[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zpiwór i nadmuchiwany materac nie wyglądały tak wygodnie jak łóżko
w Hiltonie, ale w praktyce okazało się, że mu nie ustępują.
Zwiedzali okolice całe popołudnie. Zciemniło się, kiedy kończyli
sprzątać po kolacji.
Carol padała z nóg, ale Peter i James nalegali, żeby usiąść przy ognisku,
upiec pianki cukrowe na patykach i pośpiewać. Byli zdania, że bez ogniska nie
ma prawdziwego biwaku. A więc odbyło się również długie wspólne
śpiewanie.
Carol ziewnęła, wślizgując się do niedużego namiotu, który dzieliła z
Peterem. Wisząca pośrodku lampa rzucała przyćmione światło; Carol zdjęła
ubranie, zmyła makijaż i wsunęła się do śpiwora.
 Jak tam, bezpieczna?  zawołał z drugiej strony Peter.
 Bezpieczna i cała.  Zaciągnęła suwak śpiwora.
Peter odchylił połę namiotu i wsadził głowę do środka.
Uśmiechnął się i zaraz wycofał, a Carol usłyszała, jak szepcze z Jamesem
coś o nieobliczalności kobiet.
 Dobranoc wszystkim  zawołała, gdy Peter przykręcił lampę.
Odpowiedzieli jej zgodnym chórem. Zadowolona, przekręciła się na
brzuch i zamknęła oczy. Po paru minutach spała.
 Carol!
Obudziła się na dzwięk swojego imienia wyszeptanego prosto w ucho.
Poderwała głowę i zobaczyła ubranego Aleksa, klęczącego w namiocie.
 Co się stało?
 Chcę ci coś pokazać.
 Teraz?
106
R
L
T
Widząc jej brak entuzjazmu, uśmiechnął się szeroko i pokiwał głową.
 Nie można z tym zaczekać do rana?  zapytała, ziewając.
 Do rana to zniknie. Ubierz się i wyjdz za pięć minut. W przeciwnym
razie przyjdę po ciebie.
Po omacku zaczęła szukać ubrania. Wciągnięcie dżinsów w tej ciasnocie
wymagało akrobatycznych umiejętności. Przed wyjściem poklepała po
ramieniu Petera, obiecując, że wróci za parę minut. Wyglądało na to, że
chłopcu jest wszystko jedno.
Alex czekał na nią. Na widok jego zmysłowego uśmiechu jak zawsze
drgnęło jej serce.
 Lepiej, żeby to było coś naprawdę ciekawego  uprzedziła i
bezwstydnie ziewnęła.
 Będzie  obiecał. Trzymał w jednym ręku latarkę i koc, a drugą
wyciągnął do niej i poprowadził ją w kierunku plaży. Chociaż była w kurtce,
drżała na zimnym wietrze. Alex musiał to zauważyć, bo objął ją i przyciągnął
do siebie.
 Dokąd idziemy?
 Na skałę.
 Na skałę? Wyrywasz mnie ze snu, żebym zobaczyła skałę?
 Zobaczyła i usiadła na jednej z nich.
 Nie można tego zrobić w południe, kiedy grzeje słońce?  marudziła,
ale z uśmiechem.
 Nie, jeśli chce się oglądać gwiazdy. Carol zwolniła kroku.
 Chcesz mi powiedzieć, że wygoniłeś mnie z ciepłego, przytulnego
śpiwora w środku nocy, żeby pokazać mi parę gwiazd? Tych samych, które
mogę oglądać z okna własnej sypialni?
Alex roześmiał się.
107
R
L
T
 Zawsze jesteś taka drażliwa po przebudzeniu?
 Zawsze  odpowiedziała. Ziewnęła jeszcze raz, zasłaniając ręką usta.
Usłyszała szum oceanu  zapewne u stóp jakiegoś urwiska.
 Czy mam wybrać sobie drzewo? Które według ciebie wygląda
najbardziej przyjaznie?  zapytała Carol.
 Drzewo? Po co?
 %7łeby je objąć. Przecież mówiłeś, że gdybym zgubiła się w lesie,
drzewo będzie moim przyjacielem. Jeżeli się rozdzielimy, nie ma mowy,
żebym trafila z powrotem na kemping.
Alex cmoknął ją w głowę.
 Nie spuszczę cię z oczu ani na chwilę, obiecuję.
 Kiedy ostatni raz zaufałam facetowi, miałam osiemnaście lat i zaszłam
w ciążę trzy tygodnie pózniej.  To miał być żart, ale wypowiedziane słowa
jakby zawisły w powietrzu między nimi.
 Miałaś tylko osiemnaście lat, kiedy wyszłaś za mąż?
Carol przytaknęła ruchem głowy, zabrała rękę z jego dłoni i wsunęła ją
do kieszeni kurtki.
Przez chwilę maszerowali w milczeniu.
Nagle Alex przystanął, kierując snop światła latarki na ziemię.
 Tędy.
 Którędy?  Zmrużyła oczy, ale nie wypatrzyła żadnej skały.
 Idz za mną  powiedział.  I nie żartuj na temat tego, co się stało, kiedy
ostami raz posłuchałaś faceta. Nie jestem twoim pierwszym mężem i obojgu
nam wyjdzie na dobre, gdy będziesz o tym pamiętać.  Wypowiadał te słowa
lekko, żartobliwie, ale Carol aż zdrętwiała, słuchając tego, co on mówi.
108
R
L
T
Wziął ją za rękę i splótł z nią palce. Nieomal słyszała litanię pytań, które
kłębiły się w głowie Aleksa. Chciała mu opowiedzieć o mężu. Nikt do końca
nie wiedział, jakim koszmarem było jej małżeństwo. Nawet jej matka.
Po chwili Alex zlokalizował  swoją" skałę. Gdy wspięli się na szczyt,
rozłożył koc i wskazał ruchem ręki, żeby na nim usiadła.
Posłuchała i podciągnęła kolana do brody.
Alex usadowił się koło niej.
 Sama powiedz  zagadnął, wyciągając rękę w kierunku nieba  czy
możesz coś takiego zobaczyć z okna swojej sypialni?
Zapominając o celu wycieczki, Carol rzuciła okiem w stronę ciemnego
nieba. Aż się wyprostowała z zachwytu i zdumienia. Niebo było złote od
gwiazd  setek, nie, tysięcy gwiazd  które zdawały się spadać i sięgać ziemi.
 Och, Alex  zachłysnęła się.
 Warto było wstać?
 Jeszcze jak!
 Tak przypuszczałem.
Była oszołomiona cudownym widokiem. Odwracając lekko głowę, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnos.opx.pl
  •