[ Pobierz całość w formacie PDF ]
brodatego księdza, widząc jak pojawia się w nich błysk gniewu. Po
krótkiej chwili ów niebezpieczny płomień przygasł, jakby 264
nieprzerwana wewnętrzna walka, którą Thomas toczył z samym sobą
tak długo, została przezeń przegrana w tej jednej, wstrząsającej całą
jego duszą chwili. Zdawało się, że nawet teraz brak mu siły, by
uświadomić sobie przegraną.
- Potrzebowałem Go - powiedział ochrypłym głosem Thomas. -1 On
przyszedł do ciebie, mój synu. Widział w tobie tylko prawdę, a czyż ty
Go nie okłamałeś?
Thomas potrząsnął głową, a razem z nią zadrżało całe jego ciało, tak
jakby znalazł się pod działaniem jakiejś niewidzialnej siły. W ruchu
tym była rozpacz, wyparcie się wszystkiego i udręka.
- On znał moje grzechy! Przyjął mnie jednak do swego Kościoła. On
wiedział!
Głos Cinallego z każdym słowem stawał się bardziej surowy.
- On oczekuje od ciebie, skoro przychodzisz doń jako Jego sługa, byś
wyznał wszystkie swoje grzechy. Zamiast tego, ty chowasz w swoim
sercu tajemnicę. Zataiłeś swe przewinienia przed tymi, którzy
wprowadzili cię do Jego domu.
- Jeśli tak, to on mnie za to ukarze - z opuszczoną nisko głową
wymamrotał Thomas.
- Czyż już tego nie uczynił, mój synu? - łagodniejszym tonem zapytał
Cinalli i położył dłoń na ramieniu Thomasa. Pod palcami wyczuł
drżenie.
- Tysiąc razy, eminencjo.
Cinalli ze zrozumieniem skinął głową. -1 jeśli sienie wyspowiadasz,
skarci cię następny tysiąc razy.
- Spowiadałem się - powiedział Thomas, lecz w głosie jego nie było
sprzeciwu.
- Tak, zanim przyszedłeś do Niego. Zanim stałeś się częścią Jego
Mistycznego Ciała, członkiem Kościoła. Abyś mógł jednak pozostać w
Jego domu, musisz wyspowiadać się raz jeszcze. Teraz, przede mną.
Thomas uniósł swą gniewną twarz. Jego oczy patrzyły błagalnie.
- Istnieję tylko dla Niego. Jeśli wykluczysz mnie z Jego Kościoła,
strącisz mnie prosto do piekła, eminencjo.
- Jesteś w piekle już teraz, mój synu. Nawet będąc sługą Kościoła.
Wyspowiadaj się.
Głowa Thomasa pochyliła się. Jego słowa były prawieniesły-szalne.
259
- Moje grzechy sprowadzą na mnie wieczne potępienie.
- Wyspowiadaj się! - Cinalli uniósł głos. Thomas upadł na kolana,
jakby uderzony głosem kardynała. Cinalli pochylił się nad swym
penitentem.
- Wyspowiadaj się! - wyszeptał rozkazująco. Musiała upłynąć jeszcze
wieczność, nim wreszcie z ust klęczą
cego powoli popłynęły urywane słowa. Tak jak przed laty ojciec
D'Arcy w Londynie, tak teraz kardynał sekretarz stanu słuchał
przerażony. Wstrząsnął nim ogrom okrucieństw będących treścią tej
opowieści. Dowiedział się o zabójstwach, których ofiar było tak wiele,
że ich liczba straciła jakiekolwiek znaczenie; o torturach
przeprowadzanych z nieludzkim, bezlitosnym wyrafinowaniem; o
barbarzyństwie uzupełnionym najnowszymi, naukowymi metoda mi
zadawania bólu. W porównaniu z tym wszystkim najstraszliwsze
okropieństwa minionych wieków zdawały się być niczym. Była to
historia, w której główną rolę grała śmierć. Zadawano ją, nie
oszczędzając nikogo: mężczyzn, kobiet, a nawet dzieci.
Gdy Thomas wreszcie umilkł, Cinalli odwrócił się, nie mógł ani chwili
dłużej przebywać w pobliżu pokutnika. Uciekł przed ołtar_ i padł tam
na kolana, pogrążając się w cichej modlitwie. Pros' przecież, by Pan
zesłał mu swoje światło, nadzieję, swego wojów nika. W odpowiedzi na
te prośby zjawił się sługa Szatana.
Sekretarz stanu usłyszał z tyłu, za sobą, głęboki szloch i Thomas padł
krzyżem obok modlącego się kardynała. Cinalli pełen współ czucia
położył obie dłonie na głowie leżącego.
- Czy szukasz bożego przebaczenia tych wszystkich śmiertel nych
grzechów? - zapytał z wysiłkiem kardynał.
Thomas skinął głową.
- %7łałuj za swoje grzechy i proś o ich odpuszczenie! - polecił Cinalli.
- Boże, bądz miłości w mnie grzesznemu! - krzyknął Thomas.
- Twoja pokuta może być tak okrutna jak twoje czyny - powiedział
Cinalli z naciskiem.
- Niech tak będzie! - wyszeptał Thomas. - Niech tak będzie. Cinalli
chwycił mocno leżącego twarzą w dół księdza i używaj
całej swej siły zmusił go, by ten stanął na nogi. Wciąż trzymając grze
sznika za ramiona, zajrzał mu głęboko w oczy, szukając prawdy.
260
chwili kardynał puścił Thomasa i podał mu zdjętą z ołtarza urnę.
Ksiądz, chwiejąc się lekko, wziął ją i mocno przycisnął do siebie.
- Czy byłeś gotów nawet zabić, by bronić tej tajemnicy? - stanowczym
tonem zapytał Cinalli.
Thomas uważnie wpatrywał się w kardynała.
- Powiedziałem, że zrobiłbym to.
-1 mówiąc to, rzeczywiście tak myślałeś? Thomas próbował odwrócić
twarz, lecz Cinalli chwycił go i odwrócił z powrotem ku sobie.
- Gdy to mówiłem... tak.
- A gdyby on żył nadal, czy zabiłbyś, by go ocalić?
- Oddałbym za niego swoje życie.
- Czy zabiłbyś w jego obronie?
Thomas nie widział ucieczki przed wpatrującym się weń człowiekiem
w purpurze.
- Odpowiedz! - Cinalli prawie krzyknął.
- Tak - wydusił z siebie Thomas. Wiedział już w tej chwili, że pogrążył
siebie samego.
-1 zabiłbyś by ochronić istnienie naszego Kościoła Zwiętego, Matki
Naszej?
- Poświęciłbym życie, walcząc w Jego imieniu. -1 zabiłbyś dla Niego? -
Cinalli nie ustępował.
- Gdyby taka była wola Pana...
- Czy uznajesz we mnie głowę Kościoła? Teraz, gdy Ojciec Zwięty nie
żyje?
-Tak!
- Czy widzisz we mnie również narzędzie woli Pana? -Tak!
Czekający w pogotowiu Benito Marco wszedł do kaplicy, trzymając
płaską, srebrną, przyozdobioną kunsztownie złotem szkatułkę. So-
stituto zatrzymał się obok Thomasa i otworzył wieko. Wewnątrz, na
purpurowym aksamicie, leżał duży, srebrny krucyfiks. Postać ukrzy-
żowanego Chrystusa wykonana była z niewiarygodną wręcz dokład-
nością. Oddano wiernie nawet pojedyncze kolce cierniowej korony.
Jej środkowy cierń był dłuższy niż pozostałe i ostry jak igła.
- Krzyż Borgii, eminencjo - powiedział Marco.
261
Thomas wpatrywał się w piękny krucyfiks, lecz Cinalli nie spojrzał
nawet w tę stronę. Wciąż trzymając dłonie na ramionach Thomasa,
gwałtownie potrząsnął księdzem.
- Słuchaj mnie! - polecił.
Thomas odwrócił się ku niemu. Czuł się osaczony przez tych dwóch
mężczyzn, sprawujących najwyższą władzę w Kościele. Cinalli
pociągnął księdza ku sobie. Ich twarze przybliżyły się.
- Kościół jest w tej chwili pozbawiony Namiestnika Chrystusowego.
Jest rozszarpywany na części i pozbawiony swego arcypa-sterza. Na
mnie spada teraz odpowiedzialność za podtrzymanie ciągłości
istnienia Kościoła Zwiętej Matki Naszej. Jego życie spoczywa w moich
rękach... i w twoich również.
Thomas nie odpowiedział. Znów panował nad sobą.
- Przypominam ci o twych kłamstwach wobec Boga. Przypominam ci
o spowiedzi. Przypominam ci, że zgodziłeś się przyjąć pokutę tak
okrutną, jak twe potworne uczynki.
- Czego ode mnie żądacie? - zapytał Thomas.
- To Bóg chce tego od ciebie, mój synu.
Thomas milczał, oczekując chwili prawdy, o której wiedział, że
nieuchronnie musi teraz nastąpić.
Cinalli przemówił drżącym głosem. Jego oczy wyrażały jednak
przekonanie o słuszności sprawy.
- Mordowałeś z okrucieństwem i bez skrupułów w imię Szatana.
%7łądam teraz, byś zabił raz jeszcze, tym razem - w imię Boga.
Thomas słuchał słów Cinallego w skupieniu. W końcu zapytał:
- Czy to właśnie ma być moja pokuta?
- Taka jest Jego wola, po to nam cię tutaj przysłał.
- Po to? Bym złamał Jego przykazanie?
- Właśnie dla zachowania Jego przykazań. Nie do ciebie należy
zrozumienie tego. Jesteś tylko narzędziem Jego woli. Będziesz działał z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]