[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Maria przyniosła menu i drinka dla Omara, zastanawiała się, czy
wkrótce będą musieli się rozstać. Ta myśl była nie do zniesienia.
- Odmówiłem mu - wyznał w końcu, kiedy Maria oddaliła się
na tyle, że nie mogła ich słyszeć. - Stwierdziłem, że w tej chwili
nie ma mowy. Dziś zadzwonił znowu, żeby jeszcze raz poprosić
mnie o przemyślenie tej decyzji.
- Ale przecież zawsze o tym marzyłeś! Mówiłeś, że chciałbyś
pracować kiedyś w Afryce.
RS
115
- Owszem, ale to było, zanim ty się pojawiłaś. -Zamilkł. Serce
Sandie w tej ciszy biło tak głośno, że bała się, iż Omar może je
usłyszeć. - Teraz nie mogę jechać. Nie chcę cię zostawić.
Te proste, ale wypowiedziane z żarem słowa zaparły jej dech
w piersiach.
- Zmieńmy może temat - ciągnął. - Dzwonił do mnie Matt z
wiadomością, że Natasha przeżyła operację.
- To cudownie.
- Oczywiście wszystko rozstrzygnie się w ciągu najbliższych
dni, ale operacja się udała i mają powody przypuszczać, że mała
z tego wyjdzie.
- Lizzie i Pete na pewno są szczęśliwi. To musi być coś
strasznego, kiedy życie twojego dziecka wisi na włosku.
Delektując się przepysznym spaghetti, rozmawiali przez
dłuższy czas o innych sprawach - o miejscach, w których byli,
książkach, filmach, muzyce, przyjaciołach i rodzinach.
- Chciałbym, żebyś pojechała ze mną do Woodstock i poznała
moich dziadków - oświadczył w pewnej chwili Omar,
napełniając ponownie kieliszki czerwonym winem.
- Ja też tego pragnę - odparła. - A ty koniecznie musisz
przyjechać do Norfolk i poznać moją rodzinę.
- Czy już wiedzą o mnie? - spytał, patrząc jej w oczy.
- Tak. Powiedziałam o tobie mojej siostrze Vicky, a ta
oczywiście wszystko wypaplała mamie, która zadzwoniła do
mnie przy pierwszej nadarzającej się okazji.
- Czy była zmartwiona twoim rozstaniem z Jonem?
- O dziwo, nie. Chyba martwiła się, że nasz związek do
niczego nie prowadzi.
- Moi dziadkowie nie mogą się doczekać spotkania z tobą.
- Co powiedział Ramani, kiedy odrzuciłeś jego propozycję?
- Był... rozczarowany. - Sandie odniosła wrażenie, że na jej
użytek Omar dość eufemistycznie opisał reakcję kuzyna.
- Musiał być pewny, że do niego dołączysz.
- Myślę, że tak. Rozmawialiśmy o tym wiele razy...
RS
116
- Opowiedz mi o tym - poprosiła.
- To chyba nie ma sensu...
- Proszę. Chciałabym wiedzieć.
- Niech będzie. - Wzruszył ramionami. - Jak z pewnością
wiesz, od dziesięcioleci Somalię trawi wojna domowa, a jej
ludność cierpi biedę i jest pozbawiona właściwej opieki
zdrowotnej. Ramani bardzo chciałby poprawić warunki życia w
tej części kraju, gdzie się urodził, gdzie mieszka jego matka
Mitzi i gdzie urodził się mój ojciec. Skontaktowałem go z
organizacjami humanitarnymi w Anglii i pomogłem w
gromadzeniu funduszy. Wiele udało mu się już osiągnąć. Za
pozyskane pieniądze na zachód od Mogadiszu wybudowano
centrum medyczne.
- I miał nadzieję, że przyjedziesz je poprowadzić? - zapytała
cicho Sandie.
Omar skinął głową, po czym odwrócił wzrok.
- Powiedziałem Ramaniemu, że poznałem kogoś, kto wiele
dla mnie znaczy...
- Kiedy to miałoby nastąpić? - zapytała Sandie.
- Co masz na myśli? - Omar zmarszczył brwi.
- Kiedy miałeś tam pojechać?
- Za trzy miesiące - odparł - ale mówiłem ci...
- Nie, Omar, posłuchaj. - Sandie podniosła dłoń, a on zamilkł.
- Zapewne to centrum będzie potrzebowało także innych
lekarzy?
- Chyba tak - potwierdził ostrożnie.
- A gdybym pojechała z tobą? - zapytała w końcu. Omar
wpatrywał się w nią zaskoczony.
- Nie znam się co prawda na chorobach tropikalnych, ale na
pewno mogłabym skończyć jakiś kurs. Mam doświadczenie w
pediatrii, a wydaje mi się, że dzieci są takie same na całym
świecie.
Przez chwilę w oczach Omara migotała iskierka nadziei. Gdy
Sandie zamilkła, górę znowu wzięła rozwaga. Westchnął.
RS
117
- Czuję się zaszczycony, że rozważasz zrobienie czegoś
takiego, ale nie mógłbym cię o to prosić.
- Przecież wcale mnie nie prosisz. Sama się zgłaszam na
ochotnika. Mówiłam ci już, że zastanawiałam się kiedyś nad
wyjazdem. Afryka zawsze mnie fascynowała, a twoje opowieści
jeszcze bardziej rozbudziły moją ciekawość.
- To prawda, tam jest cudownie - zgodził się. - Ale jest też
druga strona medalu. Bieda, głód, epidemie i choroby. AIDS,
śmiertelność dzieci, gruzlica...
- Więc tym bardziej potrzeba lekarzy.
- To bardzo trudna praca.
- Uważasz, że sobie nie poradzę? Bo jestem kobietą?
- Nie - przerwał jej, kręcąc głową - wcale tak nie twierdzę. Po
prostu nie chciałbym, żebyś przez to przechodziła. Tutaj masz
dobrą pracę, rodzinę, przyjaciół...
- Jeśli okaże się, że sobie nie radzę, zawsze mogę wrócić -
[ Pobierz całość w formacie PDF ]