[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wyczuwając charakterystyczną woń starzyzny. Będąc kilkuletnią dziewczynką, często
odwiedzała dziadka, który miał wspaniałą bibliotekę, a w niej sporą liczbę starych
książek. Marion uwielbiała ich zapach - wyobrażała sobie, że na tę upajającą woń
składa się zapach palców tysiąca poprzednich czytelników.
Poe miał równie dobrą pamięć co Proust - przypomniała sobie Marion.
Okładka książki była nieco wybrzuszona, pokrywająca ją zaś skóra mocno
spękana.
Marion otworzyła tom na pierwszej stronie. Zaczęła przewracać kartki. Uniosła
brwi. Otworzyła szeroko oczy.
Stronice książki rzeczywiście były zapisane po angielsku. Nie było na nich
jednak ani jednej drukowanej litery. Były zapełnione wyłącznie odręcznym, prostym i
równym pismem.
March, 10h. Iasked Azim to fetch...
Marion przerzuciła kartki. Cały tom wyglądał tak samo. Trafiła na pierwsze
strony czegoś, co prawdopodobnie było prywatnym dziennikiem.
March, 1928, Cairo.
Ponieważ w pomieszczeniu było dość ciemno, musiała niemal wsadzić nos
między kartki, żeby dokładnie obejrzeć szycie.
Ktoś usunął oryginalne strony i zastąpił je tym notatnikiem, starannie zszywając
go z okładką.
Trzymała w dłoniach napisany w Kairze w marcu 1928 roku dziennik, który
ktoś usiłował ukryć. Marion zamknęła go z powrotem i położyła sobie na kolanach.
O lufcik zaczęły uderzać grube krople deszczu.
Padało coraz mocniej, aż na całym poddaszu rozbrzmiała ich smutna muzyka.
8
Drzwi na poddasze zamknęły się, skrzypiąc.
Marion chwyciła pospiesznie powieść z ukrytym dziennikiem i odłożyła na stos.
Czuła się przyłapana na gorącym uczynku, jak dziecko, chociaż nie zrobiła nic złego.
Uczucie to było dziwne, zbijające z tropu i zarazem podniecające.
- Pani już tutaj! - zdumiał się brat Damien, stawiając parasol przy drzwiach. -
Co za zapał do pracy, gratuluję!
Marion już miała odpowiedzieć, że ponad dwadzieścia lat temu przestała być
szesnastolatką, ale ugryzła się w język, chwilę wcześniej poczuła się bowiem
rzeczywiście jak podlotek.
Oboje zabrali się do pracy, której przez całe popołudnie towarzyszył bębniący
o szyby deszcz.
Około siedemnastej, gdy brat Damien powiedział, że wkrótce skończą, Marion
podeszła cicho do regału z książkami obcojęzycznymi.
Tom z czarnym grzbietem leżał na wierzchu.
Upewniwszy się, że zakonnik nie może jej zobaczyć, chwyciła książkę.
I wsunęła ją pod sweter.
- Dlaczego ją zabrałaś? - zapytała Beatrice, wypuszczając obłok
papierosowego dymu.
- Nie wiem. Chyba przez ciekawość.
- Co to jest? Stary dziennik?
- Na to wyglÄ…da. Z 1928 roku, napisany po angielsku przez kogoÅ›, kto
mieszkał w Kairze.
- Zapewne przez angielskiego osadnika. Zastanawiam siÄ™ tylko, jakim cudem
ten twój dziennik znalazł się w Avranches.
Marion upiła łyk kawy.
- Mam swojÄ… teoriÄ™ na ten temat.
- Nawet go nie czytałaś!
- Stanowił część darowizny opactwa Mont-Saint-Michel z roku 1945 lub 1946.
Wystarczy, że bracia podczas wojny udzielili schronienia angielskiemu żołnierzowi,
który umarł albo zostawił im swój dziennik, a wtedy umieścili go wraz z pozostałymi
angielskimi książkami ze swojej biblioteki, po czym w chwili wyzwolenia wszystko
przekazali do Avranches, być może po to, żeby zyskać trochę miejsca.
- Nie przekonuje mnie to. Od 1928 roku jeszcze jednak daleko do wojny. Nie
wyobrażam sobie, żeby ten twój Anglik włóczył się z dziennikiem w kieszeni przez
ponad dziesięć lat!
- To tylko taki pomysł...
Gré goire, leżący kilka metrów dalej na kanapie z czasopismem w rÄ™ku, wstaÅ‚.
- NudzÄ™ siÄ™, mamo. PrzejadÄ™ siÄ™ do miasta, do Pontorson. Kiedy przeciÄ…gnÄ…Å‚
się, ziewając bez skrępowania, zatrzeszczały mu stawy.
Aadny chłopak , pomyślała Marion, widząc go po raz pierwszy Mimo
osiemnastu lat ciągle jeszcze miał na policzkach różową i miękką skórę niemowlęcia.
Jego krótko obcięte włosy były potargane, a niesforne kosmyki układały się według
własnego widzimisię. W uchu lśnił diament.
- Nie wracaj pózno.
- W porzÄ…dku.
Włożywszy skórzaną kurtkę, wyszedł z kluczykami od samochodu w dłoni.
Po chwili milczenia Marion skinęła głową w kierunku drzwi, za którymi
dopiero co zniknÄ…Å‚.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]