[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ko jego uznania ? Przecież już jej obiecał uczciwe przesłu-
chanie. Na czym jej jeszcze zależy?
- Will powiedział, że się na niego rzuciłaś w samochodzie.
%7łe go pocałowałaś i zaprosiłaś do siebie.
Na jej twarzy pojawiło się niedowierzanie. Ręka przyciska-
jąca guzik, który blokował drzwi windy, bezwiednie opadła.
Nie, to niemożliwe. To nie jest prawda. To po prostu nie-
prawda! - powtarzała.
Mam jego słowo, Tempest.
Właśnie taką wersję zdarzeń usłyszał od przyjaciela. Teraz,
po latach, nagle zaczynał w nią wątpić.
S
R
Powoli zaczynał też pojmować powody, dla których tak
łatwo mu uwierzył.
Ze wstydem zdał sobie sprawę, że kierował nim strach. Za-
kochiwał się w Tempest i czuł się bezradny. Wciąż porów-
nywał swoją sytuację z losem ojca. Kiedy okazało się, że
Tempest nie jest mu wierna, z ulgą się od niej odwrócił.
Winda ruszyła w dół, ale to nie dlatego Colin się zachwiał.
Ależ byłem głupi, pomyślał z niesmakiem. I okazałem się
tchórzem, jak mój ojciec. Obaj wybraliśmy łatwiejsze wyj-
ście.
Tempest stała przed nim ze zdumieniem wypisanym na twa-
rzy. Wciąż mrugała oczami i potrząsała głową.
-Przecież on zawsze był dla mnie taki miły... Wiedziałam,
że mnie nie lubi, bo uważał, że zaszkodzę twojej karierze
reżysera, ale... Dlaczego miałby aż tak kłamać ?
Colin dobrze wiedział. Will już wtedy planował jego karierę
w polityce. Czasami Colin sądził, że przyjaciel chce miejsca
w senacie bardziej niż on sam. Jako przyjaciel, a teraz i do-
radca w kampanii, Will często mówił o konieczności po-
święceń. Tempest miała być jednym z nich.
- Nie pocałowałaś go i nie próbowałaś uwieść ? - zapytał,
ale znał już odpowiedz.
Tak myślałeś przez ten cały czas ?
To mój przyjaciel.
A ja kim byłam ?- - zapytała drżącym głosem.- Kobietą, z
którą tylko sypiałeś ?
Tak sobie to tłumaczył, kiedy przyszło do rozstania.
Wiedział, że się okłamywał. Teraz nie zamierzał powtarzać
S
R
tego błędu.
- Nie. Kochałem cię.
Zanim z jękiem zamknęła oczy, dostrzegł w nich łzy.
- Ja ciebie też...
Colin delikatnie pogładził ją po policzku.
Tak mi przykro, Tempest.
Nie ufałeś mi.
Nie o to chodzi - roześmiał się gorzko. - Raczej nie ufałem
sobie.
Pocałował ją na przeprosiny, kiedy jednak bez sprzeciwu
podała mu usta i przylgnęła do niego całym ciałem, na-
tychmiast obudziło się w nim pożądanie. Zawsze jej potrze-
bował i pragnął. Wtedy i teraz.
- Tempest - szepnął.
Odsunął się nieco, żeby jej zajrzeć w oczy i zdjął gumkę z
jej włosów, które natychmiast opadły wzburzoną kaskadą na
ramiona. Wplótł w nie dłonie i znów przyciągnął ją do sie-
bie.
Nagle winda stanęła.
Colin miał na tyle przytomności umysłu, żeby ukryć Tem-
pest za sobą, zanim otworzą się drzwi. Miał nadzieję, że
zauważy ich jedynie chłopiec bagażowy, ale nie mieli tyle
szczęścia. Zanim drzwi windy ponownie się zamknęły, do-
strzegł Bentona Landry'ego, który, rozmawiając z kimś w
holu, pokręcił głową na jego widok. Na jego tłustej twarzy
malowała się dziwna mieszanka niesmaku i satysfakcji.
S
R
Chyba nas widział - szepnęła Tempest, gdy winda ruszyła
do góry.
Wiem.
Colin był zaskoczony tym, że w ogóle nie czuł gniewu.
Właśnie został nakryty z kobietą, przed którą ostrzegał go
jeden z największych sponsorów partii. Właśnie pokazał
Landry'emu swoje hollywoodzkie wartości". A mimo to się
nie przejmował.
Czy to zaszkodzi twojej karierze? - zapytała Tempest.
Nie wiem - odparł, odwracając się do niej. - Teraz jestem
pewien tylko jednego.
Czegoś
Wyciągnął ręce, oparł je na jej biodrach i przyciągnął ją
blisko siebie.
-Wciąż musisz pytać?
Kiedy pochylił się, żeby ją znów pocałować, Tempest się
lekko cofnęła.
- Chcę, żebyś wiedział, że to nie ma nic wspólnego z rolą
Roxy Remington - oznajmiła z naciskiem.
-Absolutnie nic - przytaknął skwapliwie.
Jego dłonie potrafiły być delikatne, kiedy chciał.
Jednak teraz nie zależało mu na delikatności. Tempest
uśmiechnęła się z rozmarzeniem, kiedy przyparł ją do ścia-
ny windy.
Wciąż nie mam cię dość - wymruczał. - Nie mogę się do-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]